Do incydentu doszło na przejściu granicznym dla pieszych o nazwie Tarajal II między marokańskim miastem Fnideq a hiszpańską enklawą - poinformował przedstawiciel organizacji Północne Obserwatorium Praw Człowieka Mohamed Benaisa. Marokanki o imionach Ilham i Suad miały po ok. 40 lat i mieszkały we Fnideq. Lokalny dziennikarz przekazał agencji EFE, że jedna z nich osierociła troje dzieci. Benaisa poinformował, że zostały one zadeptane przy przejściu granicznym ok. godz. 6 (godz. 7 czasu polskiego) przez tłum składający się z kobiet. Natychmiast przewieziono je do szpitala, ale gdy dotarły na miejsce, już nie żyły. Lokalne władze przekazały w oświadczeniu, że rozpoczęły śledztwo w sprawie incydentu. Ofiarami graniczne "mrówki"? Kobiety czekały na bilety, które hiszpańska policja codziennie rano rozdaje ograniczonej liczbie tragarek, próbujących dostać się do Ceuty z ważącymi nawet 50 kg torbami pełnymi produktów na sprzedaż. Hiszpańscy celnicy zaczęli rozdawać bilety umożliwiające wstęp do enklawy w 2017 roku, który był jednym z najtragiczniejszych lat na granicy. Zarejestrowano wówczas trzy incydenty, podczas których kobiety się tratowały. Zginęły cztery tragarki. Aż 15 tys. marokańskich kobiet z regionu wykonuje ten zawód. Tymczasem w maju 2017 roku hiszpańskie władze w Ceucie zmniejszyły do 4 tys. liczbę osób, które codziennie mogą dostać się do miasta od strony marokańskiej z towarami na handel. Marokańskie władze oddzieliły następnie mężczyzn od kobiet. Coraz dłuższe kolejki Te obostrzenia nie przyczyniły się jednak do zmniejszenia ruchu na granicy. Wręcz przeciwnie - teraz kolejki po upragniony bilet tworzą się już o północy, a czasami nawet wcześniej. W ostatnich miesiącach dostęp do Ceuty od strony Maroka przez całą dobę jest utrudniony - pisze EFE. Do najnowszego incydentu doszło po wyjątkowo trudnej nocy, gdyż w niedzielę ok. godz. 20.30 (godz. 21.30 czasu polskiego) ok. 200 migrantów z krajów Afryki subsaharyjskiej próbowało przedostać się do Ceuty, ale zostali powstrzymani przez marokańską policję.