Rzeczniczka ruchu Okupujmy Montreal powiedziała w Radio-Canada, że około 3 tys. osób zgłosiło zamiar udziału w "pokojowej, dwujęzycznej" manifestacji w sobotę rano na placu Wiktorii w Montrealu; zamierzają okupować ten rejon. Grupa ta, nie mająca - jak twierdzi - ami struktur kierowniczych, ani powiązań z jakąś siłą polityczną, przeprowadziła w czwartek spotkanie organizacyjne. Na stronach Facebooka zaapelowała do sympatyków o przyniesienie na plac "ciepłych ubrań, jedzenia, wyposażenia audio-wideo, walkie-talkie, namiotów, baterii, ładowarek słonecznych, zestawów pierwszej pomocy, koszy i worków na śmieci, chemicznych toalet". Podobne manifestacje spodziewane są w kilkunastu kanadyjskich miastach, od Halifaksu i Vancouver po Ottawę i Toronto. Zapytany o zjawisko, jakim jest ruch "oburzonych" w Kanadzie, premier Stephen Harper odmówił w piątek komentarza, zwracając uwagę na sprawne funkcjonowanie gospodarki kanadyjskiej i stwierdzając, że sytuacja w jego kraju "bardzo różni się" od tego, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych.