"Mamy szalonego sąsiada". Kraje bałtyckie nie lekceważą zagrożenia
Państwa bałtyckie poważnie traktują ewentualne zagrożenie ze strony Rosji. Łotwa sprawdza schrony m.in. w Rydze, a także oznacza budynki, aby ludzie wiedzieli, że są to miejsca, gdzie znajdą azyl w razie kryzysu. - Mamy szalonego sąsiada, który chce zniszczyć nasz kraj - oceniła Linda Ozola, zastępczyni burmistrza Rygi, która przez kilka lat nadzorowała działania z zakresu ochrony cywilnej w kraju.

W skrócie
- Łotwa oraz inne państwa bałtyckie poważnie traktują zagrożenie ze strony Rosji i wzmacniają infrastrukturę obronną oraz schrony dla obywateli.
- Rośnie obawa przed działaniami Federacji Rosyjskiej z powodu wtargnięć dronów i cyberataków, a władze podejmują liczne działania prewencyjne.
- Łotewskie miasta, jak Ryga, gromadzą zapasy i oznaczają schrony, przygotowując mieszkańców na ewentualny kryzys.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W państwach bałtyckich - Litwie, Łotwie i Estonii - rosną obawy przed zagrożeniem ze strony ich sąsiada, Federacji Rosyjskiej. To m.in. pokłosie niedawnej serii wtargnięć dronów w przestrzeń powietrzną krajów europejskich.
- Jesteśmy na pierwszej linii frontu. Jesteśmy krajami wschodniej flanki. Sąsiadujemy z Rosją, agresywnym krajem - mówił początkiem października minister obrony Łotwy Andris Spruds, w rozmowie ze stacją NBC News.
Łotwa poważnie traktuje zagrożenie ze strony Rosji. "Będziemy gotowi do walki tym, co mamy"
Jednocześnie Spruds przypomniał, że na początku tego roku Łotwa uruchomiła inicjatywę dotyczącą statków bezzałogowych, a także wypracowała "pewną odporność na ewentualną agresję" ze strony Moskwy.
Zagrożenie traktowane jest poważnie m.in. w Rydze, gdzie na wielu budynkach znajdują się zielono-białe znaki informujące, że jest to miejsce, w którym w razie ataku można znaleźć schronienie.
Tabliczki te - jak czytamy - "stały się jednym z wielu symboli gotowości wojennej" w mieście spoglądającym z niepokojem na wschód, w stronę swojego sąsiada, Rosji.
Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego premier Łotwy Airis Rikveilis podkreślił z kolei, że jego kraj skupia się nie tylko na zwiększeniu potencjału militarnego, ale też na przygotowaniu obywateli do konfliktu.
- Gdyby ta bitwa miała rozpocząć się jutro, będziemy gotowi do walki jutro tym, co mamy - mówił Rikveilis, podkreślając, że to "nie będzie 1940 rok". Tym samym nawiązał do ówczesnych działań Armii Czerwonej i sowieckiej okupacji.
"Mamy szalonego sąsiada". W Rydze sprawdzają schrony i gromadzą zapasy ma wypadek konfliktu
Przez ostatnie pięć lat odbudowę sieci schronisk i inne działania z zakresu ochrony cywilnej nadzorowała Linda Ozola, zastępczyni burmistrza Rygi. W rozmowie z mediami urzędniczka przekazała, że trzeba było sprawdzić archiwa, aby znaleźć stare dokumenty, a także skontrolować stan schronów w mieście.
Zmiany przepisów pozwoliły także na plany budowy nowych miejsc schronienia na Łotwie. Ponadto Ozola nadmieniła, że w Rydze zaczęto gromadzić m.in. łóżka polowe, czy produkty spożywcze z długą datą przydatności - wszystko na wypadek ewentualnej sytuacji kryzysowej.
- Mamy szalonego sąsiada, który chce zniszczyć nasz kraj. I ten sąsiad naprawdę tego nie ukrywa - oceniła Linda Ozola. Jednocześnie urzędniczka podkreśliła, że mimo iż Rosjanie fizycznie nie przekroczyli granicy państwa, to "przekroczyli przestrzeń powietrzną i odcięli naszą kluczową infrastrukturę na Morzu Bałtyckim".
Kraje bałtyckie ostrzegają przed Rosją. Naciskały na członków NATO
Spore zmiany na Łotwie zaczęły zachodzić od 2022 roku, kiedy w lutym Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę. Wówczas tamtejsze władze zdecydowały się na zbudowanie ogrodzenia wzdłuż granicy z Rosją.
Ponadto Łotwa odcięła się od wspólnej sieci energetycznej z Moskwą i Mińskiem. Obecnie - jak podaje portal stacji NBC News - kraj ten jest uzależniony od energii od innych sąsiadów. Z kolei w Rydze pojawiły się symbole solidarności z Ukrainą.
Stały przedstawiciel USA przy NATO Matthew Whitaker, podczas konferencji na Łotwie początkiem października, oceniał, że "współczesna wojna zaczyna się jeszcze przed rozmieszczeniem wojsk i sprzętu wojskowego".
- Pierwszym ciosem w następnej wojnie nie będą czołgi przejeżdżające przez przesmyk suwalski. Będzie to cyberatak. Będzie to unieruchomienie lotnisk lub infrastruktury krytycznej - mówił Whitaker.
Z kolei m.in. przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola przyznała, że "inne kraje zbyt długo zwlekały z wysłuchaniem Łotwy, Estonii i Litwy", które naciskały na członków NATO, aby poważnie potraktowali zagrożenie ze strony Moskwy.
Źródło: NBC News













