Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych mediów. Deutsche Welle to niemiecki nadawca publiczny funkcjonujący od 1953 r. Ze stacji radiowej DW z czasem przeobraziło się w medialny konglomerat obejmujący telewizję i portal internetowy. Dirk Dymarski był bezdomny przez dwie dekady, żyjąc po części w schroniskach dla bezdomnych, a po części na ulicy. - To nie jest coś, z czego można się tak po prostu otrząsnąć - mówi. Ale to zmieniło również jego sposób myślenia. - 20 lat bezdomności było dla mnie lekcją pod każdym względem, ponieważ sam miałem w zwyczaju myśleć i działać w sposób dyskryminujący, stygmatyzujący siebie samego - mówi w rozmowie z DW. - Ale przez ostatnich kilka lat zdałem sobie sprawę, że każdy może znaleźć się w takiej sytuacji i trudno jest się z niej wydostać. Dymarski jest obecnie współpracownikiem "Freistätter Online Zeitung", lokalnej gazety redagowanej przez bezdomnych w małym miasteczku Freistatt w Dolnej Saksonii, a także członkiem stowarzyszenia Selbstvertretung Wohnungsloser Menschen (Samopomoc Ludzi Bezdomnych), organizacji mającej na celu zapewnienie ludziom bezdomnym głosu politycznego w Niemczech. Największą przeszkodą dla bezdomnych próbujących znaleźć dom jest stygmatyzacja. - Jeśli chcesz wyjść z bezdomności i znaleźć niedrogie miejsce do życia, pierwsze pytanie, jakie dostaniesz, brzmi: "Gdzie mieszkasz teraz?". Jeśli zaś potencjalnemu wynajmującemu odpowiesz, że w schronisku, z kolejki wypadniesz dość szybko. Niemcy. Koniec bezdomności? Bezdomność wzrosła w ciągu ostatnich kilku lat z powodu ciągłego braku mieszkań przystępnych cenowo. Choć dokładne liczby są trudne do ustalenia, niemiecki rząd szacuje, że w kraju jest około 375 tysięcy bezdomnych. Tymczasem Bundesarbeitsgemeinschaft Wohnungslosenhilfe (Federalna Wspólnota Robocza Pomocy dla Bezdomnych) określiła tę liczbę na 600 tysięcy, z czego około 50 tysięcy żyje na ulicach. Te liczby obejmują każdego, kto nie ma umowy najmu lub własnego domu. Władze niemieckie są zobowiązane do zapewnienia schronisk dla żyjących na ulicach, ale wiele osób decyduje się pozostać na zewnątrz, ponieważ takie schroniska często nie mogą zagwarantować ani prywatności, ani bezpieczeństwa. Pod koniec kwietnia rząd Niemiec opublikował Krajowy Plan Działania, aby uporać się z tym, co nazywa "mamucim zadaniem" położenia kresu bezdomności w kraju do 2030 roku. Taki dokument niemiecki rząd opracował po raz pierwszy. Opublikowany przez ministerstwo mieszkalnictwa, rozwoju miast i budownictwa 31-punktowy plan prezentuje takie pomysły, jak przekazywanie pieniędzy landom na budowę mieszkań socjalnych, zwalczanie dyskryminacji na rynku mieszkaniowym, pomaganie ludziom w uzyskaniu dostępu do ubezpieczenia zdrowotnego i zwiększenie dostępności usług doradczych. - Podstawą walki z bezdomnością są bardziej przystępne cenowo mieszkania - oświadczyła socjaldemokratyczna minister mieszkalnictwa Klara Geywitz. - Istnienie tych ogólnokrajowych wytycznych było wyraźnym życzeniem społeczeństwa obywatelskiego, tych wielu ludzi, którzy opiekują się bezdomnymi. Zastrzeżenia do planu Według organizacji charytatywnych wspierających bezdomnych i według stowarzyszeń bezdomnych, z którymi konsultowano się przed sformułowaniem planu, wszystko to brzmi bardzo dobrze, ale tylko jako początek. Dymarski i jego koledzy chwalili dobre przygotowanie i szacunek, z jakim Geywitz podeszła do konsultacji, ale jego zdaniem plan jest zbyt mało klarowny i nie do końca dopracowany. Podobnie uważają inne organizacje bezdomnych. - "Plan działania" brzmi tak: "tu zaczynamy, mamy plan i będziemy wprowadzać go w życie". Ja się jednak zastanawiam, czy w rzeczywistości nie jest to jedynie coś w rodzaju prezentacji stanowiska - mówi Corinna Müncho, dyrektorka projektu Housing First w Berlinie. - Ludzie, którzy mają faktycznie wdrażać ten plan, czyli władze landowe i lokalne, nadal nie wiedzą, jak to robić - twierdzi Müncho. Inicjatywa Housing First pomaga bezdomnym znaleźć sobie własne domy, nie stawiając żadnych warunków, ponieważ projekt opiera się na zasadzie, że posiadanie własnego miejsca do życia jest po prostu prawem. Müncho widziała bowiem, co życie na ulicy robi z ludźmi. - Jeden z naszych klientów powiedział mi kiedyś, że żyć na ulicy to jest tak, jak być na wojnie - mówi Müncho w rozmowie z DW. - Każdego dnia jesteś w trybie walki lub przetrwania. Ludzie są całkowicie pozbawieni ochrony, stale czujni, bez prywatnej przestrzeni, nie mają żadnego pokoju, w którym znaleźliby odrobinę intymności. Wszystko, co może być dla ciebie podstawową potrzebą, nie może zostać zaspokojone. - To wpływa na psychikę. Twój mózg naprawdę się przebudowuje, żeby sobie z tym poradzić - tłumaczy szefowa projektu Housing First. Pieniądze są. Problem tkwi w logistyce Rządowy plan działania jest czymś, o co organizacje charytatywne apelowały od dawna, twierdzi Lars Schäfer, rzecznik Diakonii, charytatywnej organizacji kościoła protestanckiego. - Fakt, że politycy w ogóle zajmują się tą kwestią, jest pozytywny - mówi DW. - Oznacza to, że możemy wciąż przypominać rządowi, jakie cele formułował - dodaje. Ale jednocześnie mówi, że 31 punktów planu to nic innego jak "zbiór kroków uzgodnionych z rządem już wcześniej oraz kilku nowych, które ani nie wymagają poważnych zmian w prawie, ani nie kosztują pieniędzy - a to są te dwie najważniejsze dźwignie". Przykładem może być pierwszy punkt: zobowiązanie w wysokości 18,15 mld euro (78 mld złotych), które rząd planuje przekazać landom na budowę mieszkań socjalnych w latach 2022-27. Landy desperacko potrzebują mieszkań z czynszem regulowanym. Ten fundusz został jednak ogłoszony już dwa lata temu, a rząd był zmuszony przyznać, że w 2022 roku udostępniono jedynie 22 545 nowych mieszkań, co znacznie odbiega od wyznaczonego celu 100 tysięcy rocznie. - To przywodzi mi na myśl, że jasne, można to tam wpisać. Ale to i tak nie pomoże, ponieważ koniec końców wszystko, co jest robione, nie prowadzi do spadku liczby bezdomnych - mówi Müncho. Schäfer sądzi, że istnieją konkretne środki, które rządy mogłyby podjąć, od których jednak plan działania się uchyla. Na przykład uprzedzenia wynajmujących można by obejść, gdyby władze lokalne ustanowiły kwoty dla bezdomnych w nowych mieszkaniach socjalnych. Podobnie rząd federalny mógłby określić, że pewna część pieniędzy przekazanych landom na budowę mieszkań socjalnych może być wykorzystana na zakwaterowanie bezdomnych. Nie chodzi tylko o to, by wydawać więcej pieniędzy, mówi Müncho. Chodzi o ich lepszą alokację. - Pieniądze są. Zakwaterowanie w nagłych wypadkach kosztuje niewiarygodnie dużo pieniędzy przy bardzo, bardzo kiepskich standardach - podkreśla. - Mówimy o stawkach w wysokości tysiąc euro dla jednej osoby miesięcznie w Berlinie. Żadne mieszkanie nie powinno kosztować tyle w Berlinie. Nie obejmuje to nawet żadnych usług wsparcia, w ogóle nic - twierdzi. Organizacje charytatywne określają obecną sytuację na rynku mieszkaniowym jako tak rozpaczliwą, że wielu ludzi utknęło w schroniskach na lata. Nowy plan rządu jest próbą rozwiązania tego problemu. Ale dla aktywistów to niewiele więcej niż deklaracja intencji. Ben Knigtht, Deutsche Welle