Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Mamo, powiedz mu, że ja też go kocham"

Co sprawia, że tak wiele Polek wiąże się z obcokrajowcami? Chęć poznania innych kultur, atrakcyjność tych mężczyzn, pieniądze, a może ta przereklamowana miłość, której wszyscy tak wytrwale szukamy?

/East News

Kraków, Szewska. Podjeżdża samochód na zachodnich numerach. 50-letni mężczyzna rozmawia z kobietą w obcym języku, obok stoi jej 20-letnia córka. Kobieta przerywa dialog i tłumaczy dziewczynie na język polski słowa mężczyzny: przyjechali na zakupy. Dziewczyna namiętnie całuje obcokrajowca. Po chwili słyszę zdanie, które sprawi, że zapamiętam tą scenę: "Mamo, powiedz mu, że ja też go kocham".

Myślałam, że to, co zobaczyłam, było odosobnionym przypadkiem. Jednak po przeprowadzce do Londynu zdałam sobie sprawę z prawdziwej skali tego zjawiska.

Kasia, 23 lata, kelnerka w hinduskiej restauracji, Ealing Broadway, Londyn - od dwóch lat w związku z Pakistańczykiem. Na pytanie, dlaczego z nim jest, odpowiada: "Wszystkie moje koleżanki są z nie-Polakami!" Uśmiecham się: "Czy to miłość?". Poważnieje. "Jest mi z nim łatwiej. W Londynie bez języka jest ciężko, a na niego zawsze mogłam liczyć" - mówi.

Fenomenem jest, że co drugi londyńczyk, z którym rozmawiam, zna kilka polskich słów. Kiedy pytam skąd, to słyszę, że był albo obecnie jest w związku z Polką. Marcin, 26-letni sprzedawca z centralnego Londynu, nie owija w bawełnę. "Polki i wódka to nasze najlepsze produkty eksportowe" - stwierdza, a reszta wypowiedzi nie nadaje się do publikacji. To kolejny fenomen - dziewięć dziesiątych Polaków ma złą opinię o Polkach w Anglii.

Skąd u naszych rodaczek ta łatwość zakochiwania się w obcokrajowcach? Wystarczy półgodzinna rozmowa przy lampce wina i z wszystkich miłosnych opowieści o tym, jak się poznali itp., zaczyna się wyłaniać prawdziwy powód ich wyolbrzymionych uczuć. Jeśli się uważnie wsłuchać, z łatwością można wychwycić stwierdzenia takie jak "Jest mi z nim łatwiej", "Teraz nie płacę za mieszkanie i więcej mogę odłożyć", "Dał mi dobrze płatną pracę w swojej restauracji i już nie muszę sprzątać" itd. Po 30 minutach rozmowy z miłości zostaje tylko pusta przestrzeń pomiędzy panią X a jej chęcią zdobycia tego, po co tutaj tak naprawdę przyjechała. Mój partner nazywa to "rodzajem prostytucji", dodając, że "ich związki są dokładnie takie same, jak przyjazd tutaj - totalnie w ciemno". Ja nie posunęłabym się do tak ostrych określeń, chociaż...

Jak to się zaczyna?

Pełna nadziei i marzeń zjawiasz się w kraju wolności i bogactwa i tego samego dnia wpadasz w szpony kapitalizmu. Dwa tygodnie bez pracy i masz już tylko długi. Po miesiącu trafia ci się praca, tylko zamiast 300 - 400 funtów tygodniowo dostajesz 180. Po opłaceniu pokoju, który dzielisz z koleżanką, tygodniowego biletu i jedzenia zostaje ci 90. Takie są realia życia wielu osób, które wybierają się na Wyspy w ciemno i bez dobrej znajomości języka. Z dnia na dzień jest coraz gorzej, przejazd do pracy i z powrotem to jedyna twoja rozrywka, w domu polska atmosfera i jeden temat rozmowy - pieniądze.

W twoim kalendarzu ze słowem na każdy dzień od miesiąca nie zerwałaś kartki z wyrazem "frustracja". Najgorsze są jednak sobotnie wieczory, kiedy wiesz, że całe miasto się bawi, a ty musisz oszczędzać. Koleżanka namawia cię na dyskotekę, zapewniając, byś się o nic nie martwiła. Próbujesz się wykręcić, lecz kolejny weekend w domu to za wiele. W końcu coś innego - muzyka, drinki, nowe twarze, tego potrzebowałaś. I choć nie rozumiesz większości z prowadzonych rozmów, świetnie się bawisz. Po powrocie do domu dostrzegasz, że nie wydałaś nawet pensa.

Następnego dnia telefon z zastrzeżonego numeru. Obawiasz się najgorszego - znów nie ma dla ciebie pracy, myślisz - kolejny zmarnowany tydzień. Dopiero co wygrzebałaś się z długów. Głos w słuchawce przedstawia się - to jedna z wczoraj poznanych "nowych twarzy". Z pięciominutowej rozmowy, podczas której nerwowo powtarzasz "yes", zrozumiałaś "jak się masz", "kino", "szósta", "piątek". Zaczynasz wychodzić regularnie. Po miesiącu przeprowadzka, dostajesz też lepsze zajęcie, "nowa twarz" zadbała o wszystko. Jadąc autobusem do pracy przypominasz sobie słowa koleżanki, która namówiła cię na dyskotekę: "Jak będziesz mądra, to się nieźle ustawisz".

Kim są dobroczyńcy naszych rodaczek?

Większość z nich to synowie emigrantów z Azji i Afryki, którzy po wielu latach ciężkiej pracy i oszczędzania, dorobili się swoich małych interesów (restauracji, warzywniaków, sklepików, agencji mieszkaniowych) i obywatelstwa. Rodzinny interes, w którym dzieci pomagają od najmłodszych lat, odbija się negatywnie na ich edukacji. Tylko nielicznym udaje się wybić. Wiecznie zakompleksieni w swojej inności szukają sposobu, by jak najbardziej upodobnić się do swych braci Anglików.

Drugą grupę opiekunów Polek stanowią azylanci z Kosowa i Albanii. Po kilkunastu latach bycia na garnuszku u królowej zdołali, pracując nielegalnie przy wypłacanej im co miesiąc zapomodze, doczekać się brytyjskiego paszportu. Większość z nich związana jest z grupami przestępczymi (handel narkotykami, kradzieże, paserstwo).

Wspólną cechą łączącą obie te grupy - co odróżnia ich od Polaków - jest zamykanie się w swoich społecznościach oraz próba zachowania swoich cech narodowościowych, religijnych i kulturowych. Jednocześnie jednak chcą też identyfikować się jako Brytyjczycy lub - jak kto woli - Europejczycy.

Hipokryzja

To, co najbardziej uderza, to pełen hipokryzji stosunek opisywanych kobiet do swoich wybranków. Większość z nich nie przyznaje się przed rodzinami do tych związków, o wspólnym wyjeździe do Polski nie ma nawet mowy. Po kilku miesiącach zanika wreszcie bariera językowa, lecz na jej miejsce pojawia się bariera kulturowa. W końcu panie pakują walizki i wracają do domu układać sobie życie z pełnym kontem bankowym.

Khan, 32 lat, Pakistańczyk, menadżer restauracji, wschodni Londyn, związany z Polką przez 4 lata: "Wyjechała tylko na 10 dni, zobaczyć się z rodziną i przyjaciółmi. Dzień przed planowanym powrotem zadzwoniła, żeby mi powiedzieć, że już nie wraca. Próbowałem się dowiedzieć, co się stało, odłożyła słuchawkę bez słowa. Nie mogłem zrozumieć. Sześć miesięcy po tym telefonie pojechałem do Polski, by ją odszukać. Podszedłem do niej na ulicy. Odwróciła głowę, udając, że mnie nie zna. Zrozumiałem".

Aleksandra Kapłon, współpraca MJO

INTERIA.PL

Zobacz także