Mamdani jak Trump? Co oznacza zwycięstwo socjalisty w Nowym Jorku
Zohran Mamdani wygrał. Młody, pochodzący z Ugandy socjalista zostanie burmistrzem Nowego Jorku. Rok po fatalnych wyborach prezydenckich demokraci wreszcie mają powody do radości. Jednak ambitny program 34-latka szybko może natrafić na pierwszą poważną przeszkodę.

"Jeśli komunistyczny kandydat Zohran Mamdani wygra wybory na burmistrza Nowego Jorku, jest wysoce nieprawdopodobne, że będę przeznaczał fundusze federalne, inne niż te absolutnie wymagane, na mój ukochany pierwszy dom, ponieważ z komunistą to niegdyś wspaniałe miasto nie ma ŻADNYCH szans na sukces, a nawet przetrwanie!".
Takim wpisem na Truth Social prezydent Donald Trump odniósł się do wyborów na burmistrza w swoim rodzinnym mieście. Nowojorczycy głosują w roku pomiędzy wyborami prezydenckimi a wyborami połówkowymi ("midterms").
Siłą Mamdaniego nie był jego socjalizm, ale autentyczność. Fakt, że potrafił pochylić się nad największymi życiowymi problemami mieszkańców swojego miasta - kosztami życia, problemami z opieką nad dziećmi.
Gdyby nie charakterystyka kandydata, wyborami zajmowałaby się garść ekspertów i pasjonatów. Ale start Madaniego zmienił wszystko. Jak nietypowy to moment w amerykańskiej polityce, świadczy dalsza część wpisu prezydenta Trumpa, w którym stwierdza, że głos na republikańskiego kandydata, Curtisa Silwę, będzie głosem na Mamdaniego i nie ma wyboru, trzeba głosować na... demokratę Andrew Cuomo.
Dziwny czas w nowojorskiej polityce
Andrew Cuomo przez dekadę był demokratycznym gubernatorem Nowego Jorku. Ogólnokrajowe uznanie zdobył w pierwszych tygodniach pandemii. To był czas, kiedy sprawne działania części stanowych gubernatorów przeciwstawiano chaotycznej reakcji prezydenta Trumpa.
Jednak gwiazda Cuomo zbladła jeszcze w tym samym roku, kiedy kilkanaście kobiet oskarżyło go o molestowanie seksualne. W sierpniu 2021 roku, obawiając się usunięcia z urzędu, Cuomo ogłosił swoją rezygnację.
Początkowo przepraszał za zachowania, przez które "ktoś mógł poczuć się niekomfortowo", ale później stwierdził, że padł ofiarą politycznego spisku. Jak dotąd żadne z oskarżeń nie znalazło potwierdzenia w sądzie.
W tym samym roku burmistrzem Nowego Jorku został Eric Adams, były policjant i burmistrz Brooklynu. Przez kilka lat Adams był ciekawą twarzą w Partii Demokratycznej - twardy wobec przestępczości, krytyczny wobec polityki imigracyjnej prezydenta Bidena. Jednak kilka lat później on również popadł w poważne kłopoty: został oskarżony o łapówkarstwo i pozyskiwanie środków na kampanię z zagranicy.
Zarzuty wyglądały poważnie. Adams jednak wszystkiego się wyparł i stwierdził, że nie zamierza rezygnować. W 2025 postanowił kandydować jako kandydat niezależny.
Tym samym pojawiła się szansa dla Andrew Cuomo, by powrócić na polityczną scenę. Wciąż dysponował dużą rozpoznawalnością i powiązaniami z najbardziej wpływowymi osobami w mieście. Jednak na jego drodze w prawyborach Partii Demokratycznej stanął początkujący polityk, niespełna 34-letni Zohran Mamdani. I wygrał.
Komunista?
Mamdani urodził się w Ugandzie. Jego matka, Mira Nair jest pochodzącą z Indii reżyserką, jego ojciec (urodzony w Bombaju, ale wychowany w Ugandzie) - profesorem antropologii i nauk politycznych na uniwersytecie Columbia.
Do Nowego Jorku trafił jako siedmiolatek, ale amerykańskie obywatelstwo uzyskał dopiero w 2018 roku. Zresztą ten fakt dał dwóm republikańskim kongresmenom inspirację, by sugerować jego deportację po uprzednim odebraniu obywatelstwa.
Twierdzili, że Mamdani ukrył podczas procesu naturalizacyjnego, że jest członkiem organizacji komunistycznej, a więc oszukał amerykańskie państwo. Jak jest w rzeczywistości?
W 2017 roku Mamdani dołączył do nowojorskiego oddziału Demokratycznych Socjalistów Ameryki, istniejącej od dekad socjalistycznej organizacji, której przedstawicielki, jak Alexandria Ocasio-Cortez czy Rashida Tlaib zasiadają w Izbie Reprezentantów.
Na stronie DSA można przeczytać o różnych drogach do socjalizmu (ale nie komunizmu) oraz takich pomysłach jak: państwowa służba zdrowia, darmowa edukacja wyższa czy walka z nadmiernym stosowaniem więzienia jako kary (USA mają jeden z najwyższych wskaźników osób uwięzionych na 100 tysięcy mieszkańców na świecie). Oprócz tego 32-godzinny tydzień pracy, silne związki zawodowe i redukcja militarnej siły USA.
W obecnej kampanii Mamdani również sięgał po lewicowe propozycje:
- publiczne żłobki i przedszkola (opieka dzienna dla dzieci od 6 miesięcy do 5 lat),
- darmowy transport w mieście,
- sklepy z żywnością prowadzone przez miasto, które będą oferowały przystępne ceny,
- podwyżka płacy minimalnej,
- poprawienie dostępności mieszkań poprzez zamrożenie czynszów w mieszkaniach objętych kontrolą kosztów wynajmu i budowa 200 tysięcy nowych mieszkań, również objętych tymi regulacjami.
Aby sfinansować te propozycje Mamdani, chciałby podwyżki podatków dla najbogatszych oraz dla korporacji.
Czy to program realistyczny? Można mieć wątpliwości. Choćby podwyżkę podatków musiałaby zaakceptować legislatura stanowa.
Tam zaś z poparciem dla tej propozycji będzie trudno. Wielu demokratycznych polityków obawia się, że podwyżki sprowokują najbogatszych obywateli i najpotężniejsze firmy do ucieczki z miasta i w ten sposób zachwieją nawet dotychczasowymi wpływami z podatków.
Czy demokraci się cieszą
Partia Demokratyczna znalazła się na zakręcie. Wybory 2024 roku okazały się katastrofą, nawet nie ze względu na skalę przegranej, ale na wrażenie jakie po sobie pozostawiły. A także fakt, że dominacja republikanów w Kongresie bardzo ułatwiła zadanie Donaldowi Trumpowi.
Ostatnie miesiące demokraci spędzili, zastanawiając się, o co właściwie walczą, jacy powinni być, jaką strategię wobec Trumpa stosować i kto właściwie powinien stanąć na ich czele.
Czy powinni radykalnie skręcić w lewo, wyciągając wnioski z popularności takich postaci jak Sanders, Ocasio-Cortez czy teraz Mamdani, czy raczej przedstawić się jako partia centrowa. Skupić się na walce o demokratyczne wartości czy punktować Trumpa za rosnące ceny i wypychanie ludzi z systemu opieki zdrowotnej. Oszczędzać siły i czekać, aż świeżość nowej administracji nieco się zużyje, czy stosować nieugięty opór od pierwszej chwili. Pesymizm był powszechny.
Teraz krótkotrwałej radości towarzyszą kluczowe pytania o to, jak interpretować sukces Mamdaniego i czy z nowojorskiego zwycięstwa można wyciągnąć wnioski dla reszty kraju.
Nie jest żadnym odkryciem, że Nowy Jork nie jest reprezentatywny dla całych Stanów Zjednoczonych i popularni burmistrzowie z przeszłości - jak Giuliani czy Bloomberg nie okazywali się później ważnymi figurami w polityce międzynarodowej.
O ile więc sztandar socjalizmu jest popularny wśród wielkomiejskich progresywistów, a na kampusach uniwersyteckich socjalizm kojarzy się o wiele lepiej niż kapitalizm, o tyle trudno sobie wyobrazić, że socjalistyczna etykieta będzie pomocna w zdobywaniu głosów na amerykańskiej prowincji, czy wśród umiarkowanych wyborców z przedmieść.
Mamdani wręcz może stać się do pewnego stopnia obciążeniem - republikanie, a zwłaszcza sam prezydent skoncentrują na nim swą uwagę, by punktować jego ewentualne potknięcia i straszyć rodaków nadchodzącym komunizmem. Potknięcia zaś zapewne nadejdą - Mamdani ma niewielkie doświadczenie polityczne (od 2021 roku zasiadał w izbie niższej legislatury stanu Nowy Jork). Do tego przedstawił bardzo ambitny program, którego realizacja nie będzie w pełni zależna od niego.
Lekcje ze zwycięstwa
Jednak zwycięstwo Mamdaniego pokazuje coś więcej niż tylko mobilizację wśród wyborców demokratów, sfrustrowanych pierwszymi miesiącami prezydentury Trumpa. Przede wszystkim wybory pokazały głód prawdziwego lidera.
Demokraci nie tylko są sfrustrowani tym co robi prezydent, są też sfrustrowani chaosem we własnej partii i kandydatami szytymi na miarę przez politycznych strategów. Siłą Mamdaniego nie był jego socjalizm, ale autentyczność. Fakt, że potrafił pochylić się nad największymi życiowymi problemami mieszkańców swojego miasta - kosztami życia, problemami z opieką nad dziećmi.
Prezentował pozytywną agendę i szeroki uśmiech, nie zaś cierpiętniczą walkę w obronie demokratycznych wartości i praw długiej listy uciskanych mniejszości. Miał niezbędną charyzmę do tego, by porwać tłum - dawno nie było demokratycznego polityka, który przyciągałby tysiące rozentuzjazmowanych ludzi na wiece. Znaczenie miała również jego młodość (w kontraście do geriatrycznego kierownictwa partii) i swego rodzaju antysystemowość - sprzeciw wobec dyktatu nowojorskich elit.

Wyborcy Partii Demokratycznej czekają na jej odświeżenie. Są w podobnej sytuacji co republikanie kilkanaście lat temu. Szukają nowej drogi, być może radykalnej i nowych twarzy. I przynajmniej cząstkę odpowiedzi na te wyzwania wyborcy w Nowym Jorku znaleźli w Mamdanim.
Jego wzrost w sondażach, trochę jak w przypadku Trumpa w 2016 roku, odbył się w kontrze do panujących od lat "żelaznych zasad" polityki. Bo jak można wygrać w Nowym Jorku, zadzierając z jego najzamożniejszymi obywatelami, narażając się na zarzuty o antysemityzm i w dodatku wyznając islam.
Podobnie jak to zrobił Trump w 2016 roku, Mamdani właściwie rozpoznał drzemiącą w wyborcach frustrację i wykorzystał nowe środki przekazu (między innymi TikToka) by ograć establishment. Podobnie jak Trump, nie jest tylko nową twarzą w polityce, jest nowym rodzajem polityka. Symbolem przemian, które czekają Partię Demokratyczną.
Andrzej Kohut















