Malski był dziś gościem międzynarodowej konferencji naukowej na Uniwersytecie Opolskim pt. "Otwarta Europa - dialog kultur ponad granicami", odbywającej się pod patronatem Fundacji Wyszehradzkiej. Były ambasador w rozmowie z PAP podkreślił, że obecna sytuacja na Ukrainie jest "trudna i dramatyczna". Jego zdaniem rozwija się ona w kierunku "niekorzystnego dla Ukrainy scenariusza". Jak ocenił, Ukraina jest "w obliczu potężnej agresji". "Jesteśmy po prostu u progu III wojny światowej" - Rząd ukraiński, którego działania są bardzo dobrze oceniane w Polsce i na Zachodzie, robi wszystko, by wykorzystać mechanizmy polityczne, dyplomatyczne, pokojowe by nie dopuścić do wojny - zauważył Malski. - Wojna dziś, w tej części kontynentu europejskiego, to nie będzie starcie zbrojne lokalne między Rosją a Ukrainą, to nie będzie nawet konflikt regionalny. Jesteśmy po prostu u progu III wojny światowej - uważa b. ambasador. Według niego działania strony rosyjskiej "podważają cały system międzynarodowy, łamią prawo międzynarodowe, demonstrują, że umowy podpisane między państwami i działania instytucji nic nie znaczą w czasie tak gwałtownego kryzysu". - Mam nadzieję, że wystarczy mądrości, siły, spokoju rządowi i narodowi ukraińskiemu, by spokojnie, pokojowo wyjść z tej sytuacji - mówił Malski. "Bardzo łatwo dziś rzucić siły zbrojne w ten region" Jak podkreślił, Ukraina liczy na planowane spotkanie z Rosją, UE i USA, bo to byłaby szansa, by za jednym stołem rozmawiać o pokojowym wyjściu z kryzysu. - Obawiamy się, by nieoczekiwane wydarzenia na południu czy wschodzie Ukrainy nie zmieniły podejścia uczestników tego małego okrągłego stołu do sytuacji, która ma obecnie miejsce na Ukrainie - zastrzegł ambasador. Jak dodał, "odnotowuje" ze źródeł "eksperckich i politycznych" strony rosyjskiej, że Rosja "próbuje wykorzystać różne możliwości, by zerwać te rozmowy". Pytany, czy Ukraina radzi sobie z trudną sytuacją w kraju, gdy najpierw stawia ultimatum separatystom, a potem go nie egzekwuje, Malski zwrócił uwagę, że "zapowiadanie ultimatum jest też jakimś instrumentem pokojowego rozwiązania sytuacji". - Bardzo łatwo dziś rzucić siły zbrojne w ten region, czy do tych miasteczek i walczyć z ludźmi, którzy wzburzają w nich sytuację. Ale to oznacza ingerencję Rosji, wprowadzenie stanu wyjątkowego i cały szereg skutków, które nie doprowadzą do normalnego rozwiązania sytuacji - tłumaczył. "Każda strona musi robić krok do tyłu" Przekonywał też, że cała wspólnota międzynarodowa powinna zrozumieć, że "jesteśmy u progu wielkiego niebezpieczeństwa dla całego świata". - Tylko drogą rozmów i negocjacji możemy wyjść z tej sytuacji. Każda strona musi robić krok do tyłu - przekonywał. Malski zapewnił również, że rząd ukraiński podejmuje różne kroki, by sytuację na Ukrainie uspokoić, "bo dobrze wie, że wschód i południe Ukrainy potrzebują nowego podejścia - więcej autonomii, samorządności". - Rada Najwyższa Ukrainy bardzo aktywnie pracuje nad tym, by wprowadzić nowe uchwały dotyczące zmiany systemu zarządzania państwem - tłumaczył. Według b. ambasadora Ukraina musi przekonać ludzi mieszkających w obwodach południowo-wschodnich, że dostaną "bezpieczne, stabilne środowisko, że będzie rozwój gospodarki" oraz że kraj dostanie pomoc finansową, kredyty, pożyczki "od całego świata", które pójdą na rozwój gospodarki. - Liczymy też na normalne podejście narodu rosyjskiego. Wierzymy, że to nie naród rosyjski jest agresorem i wrogiem Ukrainy. Mamy wspólną wielką historię. To dzikie marzenia polityczne przywódców różnych krajów mogą doprowadzić do takiego konfliktu - ocenił Malski. Na konferencji w Opolu zwrócił uwagę na duże wsparcie ze strony Polski. Podkreślał także, że Ukraińcy są dumni z dążenia ich narodu do "Europy innych warunków, stosunków i kontaktów". - Jesteśmy chyba dzisiaj jedynym krajem na kontynencie europejskim, który życiem swoich obywateli, głównie młodzieży, zapłacił za idee i aspiracje europejskie - podkreślił Malski. Malski był ambasadorem Ukrainy w Polsce od lipca 2010 r.; został odwołany w marcu tego roku przez pełniącego obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandra Turczynowa.