Dyrektor Malaysian Airlines, Ahmad Jauhari przyznał, że w luku bagażowym samolotu znajdował się ładunek baterii litowo-jonowych - takich, jakie stosuje się w telefonach komórkowych, laptopach i innych urządzeniach elektronicznych. Baterie te bywały w przeszłości źródłem pożarów w samolotach. "Mail Online" cytuje amerykańską Federalną Administrację Lotnictwa, która zebrała dane o 140 takich wypadkach od 1991 roku do dziś. Dwa takie pożary doprowadziły do spalenia się samolotów, choć w obu przypadkach były to maszyny pocztowe, a nie pasażerskie. W 2010 roku samolot firmy kurierskiej UPS rozbił się przy próbie awaryjnego lądowania w drodze z Dubaju do Kolonii w Niemczech. Były szef bezpieczeństwa Federalnej Administracji Lotnictwa, Billie Vincent powiedział, że jeśli pożar wybuchł w luku bagażowym, to mógł zniszczyć systemy komunikacyjne samolotu, a trujące opary mogły szybko wypełnić kabinę pasażerską. Odizolowani piloci mogli jednak mieć jeszcze czas na zawrócenie samolotu w poszukiwaniu najbliższego lądowiska. Boeing 777 zaginął dwa tygodnie temu, po starcie z lotniska w Kuala Lumpur. Na jego pokładzie było 239 osób.