Według informacji przekazanych przez ambasadora Chin w Kuala Lumpur "zdjęcie satelitarne przedstawia obiekty unoszące się na wodzie w południowym korytarzu" - powiedział malezyjski minister Hishammuddin Hussein. Dodał, że na miejsce skierowane zostaną okręty, aby zweryfikować tę informację. Malezyjski minister sprecyzował, że jeden z obiektów ma wymiary 22 na 13 metrów; wcześniej informowano o nieco większym obiekcie. Oficjalne chińskie media podały, że podejrzany obiekt został zlokalizowany we wtorek ok. 120 kilometrów na południe od miejsca, które dwa dni wcześniej wskazywały australijskie zdjęcia satelitarne. Południowy korytarz Południowy korytarz wyznaczony w ramach poszukiwań zaginionego malezyjskiego samolotu rozciąga się od Indonezji w kierunku południowej części Oceanu Indyjskiego. Zakrojone na szeroką skalę działania poszukiwawcze koncentrują się od 20 marca na obszarze usytuowanym ok. 2,5 tys. km na południowy zachód od Perth w Australii, gdzie satelita wykrył duże obiekty mogące być szczątkami boeinga. W poszukiwaniach biorą udział samoloty wojskowe i cywilne. W sobotą do Perth przyleciały z Chin dwie kolejne wojskowe maszyny, które dołączą do sił Australii, Nowej Zelandii i USA. W niedzielę spodziewane są japońskie samoloty. Korytarz północny Wytyczono też korytarz północny w kierunku Azji Środkowej, ale eksperci skłaniają się raczej ku szlakowi południowemu; argumentują, że maszyna nie mogła przemieszczać się nad Chinami lub byłymi republikami radzieckimi i nie zostać wykryta. Tymczasem brytyjska prasa donosi, że kierownictwo linii wreszcie przyznało - choć wcześniej temu zaprzeczało - że w luku bagażowym maszyny przewożono niebezpieczny, łatwopalny ładunek. Były to baterie litowo-jonowe - takie, jakich używa się w telefonach komórkowych czy laptopach. Baterie te łatwo się przegrzewają i mogą wywołać pożar. Według amerykańskich władz lotniczych, w ciągu ostatnich 23 lat spowodowały na pokładach samolotów ponad 140 niebezpiecznych incydentów. W pojedynczych przypadkach doprowadziło to do katastrofy, nigdy jednak nie chodziło o samoloty pasażerskie, tylko transportowe - jak w 2010 roku, gdy rozbiła się maszyna należąca do firmy UPS. Zapis rozmów między załogą Boeinga 777 a kontrolerami lotów "Daily Telegraph" publikuje też zapis rozmów między załogą Boeinga 777 a kontrolerami lotów od momentu startu z lotniska w Kuala Lumpur do ostatnich słów pilota - "All right, good night" ("Wszystko w porządku, dobranoc") - 54 minuty później. Eksperci lotniczy, którzy analizowali zapis, zwracają uwagę na niepotrzebnie często powtarzaną informację, na jakiej wysokości znajduje się samolot - być może już po tym, jak na pokładzie wydarzyło się coś niepokojącego. Specjalistów zastanawia też fakt, że wszelkie kontakty ustały dokładnie w momencie, w którym piloci pożegnali się z kontrolerami lotów z Kuala Lumpur, a mieli nawiązać łączność z kontrolerami z Ho Chi Minh w Wietnamie. To zapewne właśnie wtedy samolot wykonał gwałtowny skręt, zbaczając z planowanej trasy. Zdaniem ekspertów, to idealny moment, by porwać samolot, który przez chwilę znajduje się w "martwej strefie". Boeing 777 Malaysia Airlines z 239 osobami na pokładzie zniknął z radarów 8 marca, mniej niż godzinę po starcie z lotniska w stolicy Malezji, Kuala Lumpur. Samolot leciał do Pekinu. Koordynowane przez Malezję poszukiwania prowadzone przez wiele państw dotychczas nie przyniosły żadnych rezultatów.