Pogorszenie sytuacji humanitarnej w Syrii i cierpienia ludności cywilnej, narażonej na ataki i trudne warunki atmosferyczne, były przedmiotem środowych obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ponieważ działania wojenne zbliżają się do gęsto zaludnionych obszarów, grozi to jeszcze większą katastrofą. Specjalny wysłannik sekretarza generalnego do Syrii Geir Pedersen, za pośrednictwem łączy wideo z Genewy, powtórzył wezwanie sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa o natychmiastowe zawieszenia broni w północno-zachodniej Syrii. "Ataki z powietrza powodują gwałtowne pogorszenie sytuacji humanitarnej. Od 1 grudnia przesiedlono 900 tys. osób, w tym pół miliona dzieci" - przekazał. "Działania wojenne zbliżają się teraz do gęsto zaludnionych obszarów - takich jak miasto Idlib i przejście graniczne Bab al-Hawa, które jest jednym z największych skupisk wysiedlonych cywilów w północno-zachodniej Syrii. Małe dzieci umierają z zimna. Dalsze masowe przesiedlenia i jeszcze bardziej katastrofalne ludzkie cierpienia są coraz bardziej prawdopodobne, bo coraz większa liczba ludzi znajduje się w nieustannie kurczącej się przestrzeni" - przestrzegał Pedersen. Na alarm bił także zastępca szefa ONZ ds. humanitarnych Mark Lowcock. Okryci skrawkami folii na mrozie "Według Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. praw człowieka co najmniej 100 cywilów zginęło od 1 do 16 lutego w wyniku ataków powietrznych i naziemnych na północnym zachodzie. 35 zabitych to dzieci. Ponad 90 proc. zgonów miało miejsce na obszarach niekontrolowanych przez rząd" - wyszczególnił Lowcock. Podkreślił, że przesiedlono już prawie 900 tys. osób. Ponad 500 tys. z nich to dzieci - dodał. Powiadomił, że 50 tys. osób szuka schronienia pod drzewami lub na otwartych przestrzeniach. Wspominał o codziennych raportach o małych dzieciach, umierających z zimna. "Wyobraź sobie smutek rodzica, który wraz z dzieckiem uciekł ze strefy wojennej, tylko po to, by patrzeć, jak dziecko zamarza na śmierć. Bombardowanie kobiet i dzieci, okrytych skrawkami folii na mrozie, jest okrutne i nie do uwierzenia" - przedstawił tragedie ludzkie. Lowcock nawoływał o zwiększenie niewystarczających funduszy na pomoc humanitarną. Zapowiedział ogłoszenie planu wymagającego ok. 500 mln dolarów, aby pomóc co najmniej 1,1 mln ludzi. "Widzą, co się dzieje, a nic nie robią" Przytoczył też wypowiedź syryjskiej lekarki - pediatry Amani Ballour. Pracowała ona przez pięć lat w szpitalu zbudowanym pod ziemią, aby chronić go przed atakami powietrznymi podczas oblężenia wschodniej Ghucie. "Nie możemy czekać. Z każdą minutą ludzie umierają. Rada Bezpieczeństwa może pomóc. Wie, co się dzieje. Oni patrzą. Jednak nic nie robią" - oceniła Ballour. Craft: Rosja mówi o zawieszeniu broni, a bombarduje szpitale Ambasador USA przy ONZ Kelly Craft rozpoczęła swe wystąpienie od zacytowania nagłówków mediów o sytuacji w Syrii. "To koniec świata", "Niemowlęta zamarzają na śmierć" "Impas Turcji i Rosji w Syrii pozostawia miliony uchodźców uwięzionych w chaosie" - opisywała. Zarzucała, że przedstawiciel Rosji mówi o zawieszeniu broni, podczas gdy samoloty bojowe jego kraju bombardują szpitale. "Jednoznacznie odrzucamy oświadczenia rosyjskich urzędników w Moskwie, które fałszywie obwiniają Turcję o eskalację przemocy w północno-zachodniej Syrii. Nie ma wątpliwości, że to reżim (Baszara) el-Asada i Rosja - nie Turcja - są odpowiedzialne za zorganizowanie i przeprowadzenie tej ofensywy wojskowej" - przekonywała. Według Craft Ameryka dołoży wszelkich starań, aby izolować reżim Asada, zarówno dyplomatycznie, jak i ekonomicznie. Z kolei rosyjski ambasador przy ONZ Wasilij Niebienzia za główne wyzwanie w zapewnieniu ochrony ludności cywilnej w Idlibie uznał walkę z terrorystami z Hajat Tahrir asz-Szam (HTS), dawnej syryjskiej filii Al-Kaidy. Przestrzegał przed próbami ochrony terrorystów. Argumentował też, że trafia do nich zachodnia broń. Dyplomata rosyjski postulował, aby proces odbudowy Syrii rozpocząć już teraz. Jego zdaniem zachodnie sankcje utrudniają odbudowę szpitali i szkół. Podkreślił, że jego kraj nie zrezygnuje z poparcia dla "legalnego rządu Syrii". Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski