Dyrektor handlowy biura Malaysia Airlines w Pekinie Hugh Dunleavy powiedział Reuterowi, że "nie ma powodu sądzić, że było cokolwiek, jakiekolwiek działania załogi, które spowodowały zniknięcie samolotu". W środę zwiększono obszar poszukiwań - od Chin do Morza Andamańskiego. Do operacji, w której udział biorą ekipy ratunkowe z dziesięciu państw, dołączyły Indie. Rzecznik MSZ w Delhi powiedział, że jeszcze nie zdecydowano, który rejon będą przeszukiwać indyjscy ratownicy. Indie mają na Andamanach i Nikobarach bazy wojskowe; indyjska marynarka wojenna patroluje cieśninę Malakka. Tymczasem chińskie MSZ poinformowało, że chińskie samoloty nie prowadzą poszukiwań nad lądem, lecz rozszerzyły obszar poszukiwań na morzu. Władze Malezji wciąż nie są w stanie powiedzieć, co stało się z lecącym do Pekinu samolotem, który zniknął w sobotę z ekranów radarów krótko po wylocie z Kuala Lumpur. Na pokładzie znajdowało się 239 osób, w tym 227 pasażerów; 153 osoby pochodziły z Chin kontynentalnych. Według ostatnich doniesień malezyjskiej armii, radar wykazał, że maszyna zmieniła kurs w stronę cieśniny Malakka, kilkaset kilometrów dalej od miejsca ostatniej lokalizacji samolotu, odnotowanej przez służby lotnictwa cywilnego. Radar w bazie wojskowej wykrył samolot niedaleko Pulau Perak, skalistej wyspy w północnej części cieśniny Malakka. Według Interpolu, zniknięcie samolotu nie było wynikiem ataku terrorystycznego. Z kolei CIA nie wyklucza "wątku terrorystycznego" w śledztwie.