Do tragicznego wypadku doszło w sobotę wieczorem na drodze federalnej 247. Ze wstępnych ustaleń służb wynika, że kierowca bmw z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwległy pas czołowo zderzając się z jadącym z naprzeciwka mercedesem, a następnie z volkswagenem. Jadące prawidłowo auta stanęły w płomieniach. Mercedesem podróżowała grupa 19-latków - trzech mężczyzn i dwie kobiety. Wszyscy zginęli na miejscu. W swoim aucie spłonął też 60-letni kierowca volkswagena. Ostatnia ofiara to 44-letni pasażer bmw. Trzy pozostałe osoby biorące udział w wypadku - pasażerowie volkswagena i bmw oraz kierowca, który miał doprowadzić do wypadku - trafili do szpitala w ciężkim stanie. Po zdarzeniu władze poleciły mieszkańcom z okolicy zamknięcie okien i wyłączenia klimatyzacji. Powodem były unoszący się nad drogą toksyczny dym ze spalonych wraków. Wypadek w Bad Langensalza Służby i władze Turyngii nie ma wątpliwości - to jeden z najtragiczniejszych wypadków w historii kraju związkowego. Wiadomość o dramacie "z szokiem i smutkiem" przyjął premier Turyngii Bodo Ramelow. "Opłakuję zmarłych i współczuję bliskim. Tyle życia zniknęło w ciągu kilku sekund. Pozostaje szok" - napisał na Twitterze. Minister spraw wewnętrznych Turyngii Georg Maier przekazał "Bildowi", że "obrazy z wypadku zostaną w pamięci na długo". Podziękował służbom ratowniczym i zapewnił, że zostanie im udzielona pomoc psychologiczna. Szokujące słowa polityka. Internauci nie mieli litości Nie wszyscy zachowali powściągliwość w tej sytuacji. W ogniu krytyki internautów i mediów za swój wpis znalazł się polityk Zielonych z Saksonii-Anhalt. Sebastian Striegel stwierdził, że wypadek to "efekt uboczny automobilności". "Już tego nie chcę. Chcę bezpiecznych dróg i ścieżek dla wszystkich" - stwierdził na Twitterze. W odpowiedzi większość komentujących apeluje do Striegela, by usunął wpis. Część z nich twierdzi, że wykorzystuje tragedię do celów politycznych. "Bild" przypomniał z kolei, że polityk Zielonych w 2016 r. sam spowodował wypadek, w którym jedna osoba została ranna i uciekł z miejsca zdarzenia. Striegel musiał zapłacić grzywnę w wysokości 3600 euro i oddać prawo jazdy na sześć miesięcy.