Według francuskich mediów, gdyby odcięty organ nie został wyrzucony do muszli klozetowej, być może chirurgom udałoby się przyszyć tę część ciała. W tej chwili ofiara czeka na przeszczep penisa. Okaleczony mężczyzna skarży się również na poważne zaburzenia psychiczne i żąda wysokiego odszkodowania. Napastnikowi grozi 15 lat więzienia. Jego adwokaci twierdzą jednak, że ich klient nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej, bo działał w przypływie szaleństwa. Według nich, jest to całkiem zrozumiałe, ponieważ mężczyzna nagle dowiedział się, że jego rywal rozbija mu rodzinę (oskarżony ma ze swoją konkubiną dwoje dzieci). Zdaniem obrońców, świadczy o tym fakt, że oskarżony, kiedy ochłonął, sam wezwał pogotowie ratunkowe. Wyraził również skruchę z powodu tego, co zrobił. Adwokat poszkodowanego twierdzi natomiast, że atak i barbarzyńskie okaleczanie były zaplanowane z zimną krwią. Według prawnika, napastnik śledził swoją ofiarę. Następnie porwał mężczyznę, zawlókł go do domu i okaleczył. Poszkodowany zeznał, że dodatkowym powodem jego zaburzeń psychicznych był fakt, że kiedy jego kochanka dowiedziała się o całej sprawie, stwierdziła, że nie chce go widzieć. W dodatku zdecydowała, że poślubi swojego dotychczasowego konkubenta. Niektórzy komentatorzy sugerują, że przerażające porachunki "w stylu francuskim" sięgają korzeniami epoki, w której funkcjonowały gilotyny. Tym razem wystarczył jednak ostry nóż.