Aleksiej Nawalny mówi wprost o korupcji w kręgach władzy i przekonuje, że zebrane przez niego dowody wystarczą, żeby wszczęto postępowanie karne wobec <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-dmitrij-miedwiediew,gsbi,1381" title="Dmitrija Miedwiediewa" target="_blank">Dmitrija Miedwiediewa</a>. "Jest on jednym z najbardziej skorumpowanych urzędników w kraju, nie mówiąc o tym, że niedawno sam dużo mówił na temat walki z korupcją" - dodaje lider opozycji w rozmowie z telewizją "Deszcz". Przeciętni Rosjanie podzielili się na tych, którzy wzruszają ramionami i mówią, że wszyscy wiedzą, że tak jest, ale nic z tym się nie da zrobić; na tych, którzy chcą, aby sprawą zajęły się organy ścigania i na tych, którzy uważają, że tak dzieje się na całym świecie, więc dlaczego rosyjscy urzędnicy mieliby być gorsi od swoich zachodnich kolegów.Z kolei rosyjskie media zastanawiają się, kto "wystawił" premiera i dlaczego? Opozycyjna "Nowaja Gazieta" sugeruje, że są to osoby, którym zależy na osłabieniu pozycji Dmitrija Miedwiediewa przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi, a takich - w opinii dziennika - nie brakuje również w kręgach władzy. Kreml nie komentuje tej sprawy. Rzeczniczka prasowa premiera Natalia Timakowa nazwała ją "przedwyborczymi wymysłami", a komisja antykorupcyjna Dumy Państwowej odmówiła wszczęcia postępowania.