To nie pierwsza wizyta Obamy na wyspie Martha's Vineyard, ale prezydent po raz pierwszy spotyka się z taką niechęcią. A wszystko dlatego, że nie ma tam prezydenckiej posiadłości. Obama wcześniej wynajmował dom w cichej okolicy. Ale zmienił się jego właściciel i prezydent musiał skorzystać z innej rezydencji. Ta znajduje się w pobliżu innych domów oraz dróg publicznych. Od ponad tygodnia mieszkańcy przeżywają koszmar. Już przed przyjazdem pierwszej amerykańskiej rodziny ich życie do góry nogami przewrócili agenci Secret Service. "Nie mogę dojechać do własnego domu bez kontroli "- żalił się jeden z mieszkańców wysepki. Inny dodał, że choć dla tego miejsca to ogromna promocja, to jednak zbyt mocno obecność prezydenta utrudnia im życie. Paweł Żuchowski