Maduro oświadczył, że organizacje te prowadzą "imperialistyczną politykę ingerencji i kontroli nad całym światem". Jednym z ich celów jest - jak mówił - odsunięcie go od władzy. Nicolas Maduro, którego cytuje agencja EFE zapowiedział, że "nie dopuści do powtórki scenariusza ukraińskiego u niego w kraju". - Na Ukrainie doszło do poważnych rzeczy, ale przy całym szacunku dla ukraińskiego narodu i rządu: Wenezuela to nie Ukraina. Nasz naród jest inny, nasza armia jest inna, inną mamy też historię. My tutaj przeprowadzamy rewolucję - mówił Maduro. Prezydent Wenezueli poinformował też, że wczoraj grupa nieznanych ludzi zbliżyła się do jego domu z zamiarem napadu na niego i jego rodzinę. Przekazał tę informację do prokuratury. Od czterech dni w stolicy Wenezueli - Caracas dochodzi do antyrządowych manifestacji. Zginęły podczas nich 3 osoby, 26 zostało rannych. Wczoraj policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych do rozpędzenia blokady autostrady. Ludzie są zaniepokojeni problemami gospodarczymi kraju. W ubiegłym roku inflacja wyniosła 50 procent, powszechna jest korupcja. Oprócz tego protestujący żądają od władz podjęcia zdecydowanej walki z przestępczością i ogłoszenia amnestii dla zatrzymanych uczestników demonstracji.