Według polskiej ambasady w Madrycie poszkodowani Polacy to 7-miesięczne dziecko, dwóch mężczyzn i kobieta. Polscy dyplomaci nie ukrywają obaw, że zabitych lub rannych może być więcej Polaków. Pierwsze ślady Kasetę z wersetami z Koranu w języku arabskim oraz siedem detonatorów znaleziono w furgonetce w miejscowości Alcala de Henares pod Madrytem, skąd wyruszały pociągi będące celem zamachów terrorystycznych - poinformował hiszpański minister spraw wewnętrznych. Samochód znaleziono dzięki informacjom od pobliskich mieszkańców. - Głównym wątkiem (śledztwa) pozostaje ścieżka ETA, trzeba zachować jednak wielką ostrożność i badać także inne ścieżki - powiedział minister Angel Acebes. Poinformował, że kaseta była identyczna do tych, "jakie zwykle używane są do nauczania Koranu." Dał też do zrozumienia, że może chodzić o manewr mylący. Według DPA, rząd hiszpański nie wyklucza już, że za zamachami mogą także stać terroryści islamscy. Z kolei ukazująca się w Londynie arabska gazeta "Al-Kuds Al-Arabi" poinformowała o liście od Al-Kaidy, w którym ta siatka terrorystyczna bierze na siebie odpowiedzialność za zamachy. Konkretnym wykonawcą operacji miała być działająca w imieniu Al-Kaidy "Brygada Abu Hafsa al-Masriego". "Udało się nam przeniknąć do serca Europy krzyżowców i uderzyć w jedną z baz krzyżowcowego sojuszu" - głosi list, nazywający madryckie zamachy "Operacją Pociągi Śmierci". Brak przekonywującej autoryzacji listu, który otrzymało faksem od "Al-Kuds Al-Arabi" biuro Reutera w Dubaju. "Brygada Abu Hafsa al-Masriego" dostarczała wcześniej londyńskiej gazecie podobne listy, deklarujące jej odpowiedzialność za listopadowe zamachy na dwie synagogi w Stambule i za sierpniowy atak na siedzibę misji ONZ w Bagdadzie. 13 plecaków z bombami Do eksplozji doszło na stacjach kolejowych w godzinach porannego szczytu. Do największej masakry doszło na stacji Atocha. W sześciowagonowym wypełnionym pasażerami pociągu eksplodowały dwie bomby. Oprócz dworca Atocha, położonego w samym centrum Madrytu, doszło do wybuchów na stacjach Santa Eugenia i El Pozo, a także na przedmieściach Madrytu. Zobacz zdjęcia Według ustaleń policji w pociągach, na dworcach i w samochodach zaparkowanych w ich pobliżu podłożono co najmniej 13 plecaków - w każdym znajdowało się kilkanaście kilogramów ładunków wybuchowych. Policja podkreśla jednak, że takich bomb mogło być znacznie więcej. Trzy wybuchy były kontrolowane przez policję. Eksplozje wywołały chaos i panikę. Ratownicy nie wiedzieli, komu najpierw pomagać. Nie byli w stanie bez specjalistycznego sprzętu strażackiego wydobyć ludzi uwięzionych w zniszczonych wagonach pociągów. - Pociąg wyglądał jak otwarta puszka z rybami, Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Nie wiedzieliśmy kogo najpierw ratować - przyznaje kierowca jednej z karetek. Posłuchaj rozmowy z Violettą Żochowską, która pracuje w jednym z polonijnych biur w Madrycie: Poszkodowanych zostało tyle osób, że nie wystarczało karetek, ranni wożeni byli do szpitali miejskimi autobusami i taksówkami. Lekarze wciąż nie dotarli do wszystkich potrzebujących. Wokół dworców rozstawiono szpitale polowe. W szpital zamieniono nawet ośrodek sportowy. Ciężko rannych jest tylu, że lekarze apelują, aby ci, którym życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, dobrowolnie opuszczali szpitale. W Madrycie zaapelowano o oddawanie krwi i w ciągu kwadransa przed ambulatoriami ustawiły się długie kolejki. RMF rozmawiało z Anną Gontowską, Polką mieszkającą w stolicy Hiszpanii, która oddała krew w jednym punktów krwiodawstwa pod Madrytem: Władze oskarżają ETA Hiszpański minister spraw wewnętrznych Angel Acebes oświadczył, że bez wątpienia za dzisiejszymi zamachami bombowymi w Madrycie stoi separatystyczna organizacja ETA. MSW podkreśla, że materiały wybuchowe użyte w dzisiejszych zamachach na dworcach kolejowych w Madrycie są tego samego rodzaju, jakich używa ETA. Tymczasem rzecznik zdelegalizowanej partii Batasuna uznawanej za polityczne ramię ETA, potępił w imieniu baskijskich separatystów dzisiejsze zamachy w Madrycie, odrzucając hipotezę o dokonaniu ich przez ETA. Arnaldo Otegi powiedział, że "baskijska lewica niepodległościowa pragnie w sposób zdecydowany odciąć się od (dzisiejszych) akcji wymierzonych w ludność cywilną". - Baskijska lewica nie rozważa hipotezy, że za dzisiejszymi zamachami w Madrycie może stać ETA - powiedział. Jeśli to rzeczywiście baskijska organizacja, zamachy można wiązać z faktem, że ETA została odsunięta od polityki. Korespondent BBC Jonathan Marcus zwraca uwagę, że ponieważ ETA nie przyznała się do zamachów, nieuniknione są spekulacje na temat innych potencjalnych sprawców. Silne poparcie Madrytu dla Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w Iraku "mogło uczynić Hiszpanię celem" dla "mrocznych ugrupowań islamskich" - uważa Marcus i zaznacza, że z takimi sugestiami wystąpi Batasuna. Jak informuje BBC, hiszpańska policja poszukuje dwóch mężczyzn, którzy na krótko przed eksplozjami w Madrycie wsiedli do pociągu na stacji Atocha, ale zaraz wysiedli i oddalili się. - Kryminaliści, którzy spowodowali tyle ofiar zostaną aresztowani. Skończymy z tą terrorystyczną bandą - zapewnił premier Hiszpanii Jose Maria Aznar nazywając zamachy masowym morderstwem. W reakcji na zamachy niemal wszystkie partie polityczne Hiszpanii wstrzymały kampanię wyborczą, a rząd hiszpański ogłosił trzydniową żałobę narodową. Do tej pory separatyści baskijscy nie uderzali z taką mocą. W najkrwawszym zamachu ETA w centrum handlowym w Barcelonie zginęły 24 osoby. To nieporównywalnie mniej niż w dzisiejszej tragedii. Jednak ani policja, ani służby specjalne nie mają wątpliwości, że autorami masakry są terroryści baskijscy. Prawdopodobnie mają informacje, których nie mogą ujawnić. Francja wzmacnia granicę Władze w Paryżu na wieść o zamachach w Madrycie natychmiast wysłały dodatkowe siły na granicę francusko-hiszpańską. Nie chcą dopuścić, aby sprawcy przedostali się do francuskiej części Krajów Basków, która do tej pory traktowana była przez ETA jak swoiste zaplecze organizacyjne. Przez długie lata obowiązywała niepisana umowa pomiędzy władzami Francji a ETA: my was zostawiamy w spokoju, a wy nie podkładacie u nas bomb. W ostatnich latach zmieniło się to jednak - w ramach światowej walki z terroryzmem francuska policja dokonała wielu aresztowań baskijskich separatystów. To może spowodować, że ETA zacznie podkładać bomby również nad Sekwaną - obawiają się tamtejsi komentatorzy. Na razie jednak francuskie władze zmagają się z innym problemem - tajemniczą grupą AZF, która grozi wysadzeniem torów kolejowych, jeśli nie otrzyma 6 mln euro. Organizacja prawdopodobnie nie ma związku z baskijskimi terrorystami.