- Prezydent zamierza pozostać na Madagaskarze. Powiedział to prezydenckiej gwardii, która zalecała mu, by udał się w inne miejsce. I odpowiedział: "Umrę z wami, jeśli będę musiał". To jego stanowisko - mówił rzecznik Andry Ralijaona. - Prezydenckie moce są, oczywiście, ograniczone. To staje się przewrotem wojskowym. Wciąż ma możliwość wezwania pomocy z zewnątrz i sieć, za pomocą której może porozumiewać się z ludźmi - kontynuował. Ralijaona wyliczył też opcje, jakie ma prezydent Ravalomanana po przejęciu pałacu prezydenckiego i banku centralnego przez wspieraną przez wojsko opozycję. - Czwarta opcja jest taka, że wezwiemy na pomoc społeczność międzynarodową, z Południowoafrykańskiej Wspólnoty Rozwoju (SADC) lub ONZ. To mogłoby być wsparcie wojskowe i administracyjne - dodał rzecznik. - Tę opcję omawialiśmy zarówno z SADC, jak i ONZ - zaznaczył. Opozycja domaga się ustąpienia prezydenta. Oskarża Ravalomananę o defraudacje, nadużywanie władzy i niewrażliwość na nędzę, w jakiej żyje naród. Prezydent nazywa Rajoelinę podżegaczem, lekceważącym zasady demokracji. Prezydent stracił poparcie znacznej części wojska głównie za sprawą oburzenia, jakie wybuchło, gdy rozkazał żołnierzom strzelać do demonstrantów. Szef sztabu armii bez oporu przekazał swe funkcje Andre Ndrianarijaonie, który wprawdzie sympatyzuje z opozycją, ale na razie nie chce się mieszać w walkę o władzę.