Madagaskar. Minister uratował się z katastrofy. Płynął do brzegu 12 godzin
Transportowiec, który nielegalnie przewoził 130 pasażerów, zatonął u północno-wschodniego wybrzeża Madagaskaru. 64 osoby zginęły, 50 zostało uratowanych, a 25 jest poszukiwanych. Katastrofie uległ też śmigłowiec wysłany na ratunek - z tej katastrofy uratował się m.in. minister ds. policji Serge Gelle. Polityk płynął do brzegu przez 12 godzin.
Statek Francia wypłynął z portu w mieście Antanambe w północno-wschodnim Madagaskarze. Obrał kurs na południe, do portu Soanierana Ivongo. Francia był zarejestrowany jako transportowiec, co oznacza, że nie miał autoryzacji do przewożenia pasażerów. Z kolei Antanambe nie jest oficjalnie portem - przekazał agencji Reutera szef madagaskarskiej agencji portów rzecznych i morskich Jean Edmond Randrianantenaina.
Zobacz też: Birma: Osuwisko w kopalni. Dziesiątki zaginionych
Prawdopodobną przyczyną zatonięcia statku była dziura w kadłubie.
- Według informacji, które zdołaliśmy zebrać, woda dostała się do maszynowni. Jej poziom zaczął się podnosić i przykryła ona wszystkie silniki. Wówczas statek zaczął tonąć - przekazał Randrianantenaina.
Na miejsce katastrofy skierowano trzy jednostki marynarki wojennej i agencji morskiej.
Do nadmorskiego miasteczka Antseraka, niedaleko miejsca zatonięcia transportowca, we wtorek został także wysłany helikopter, który jednak tam nie dotarł - runął do morza. Na jego pokładzie były cztery osoby: madagaskarski sekretarz stanu, minister ds. policji, żandarm i pilot. Żandarm i pilot są poszukiwani, a sekretarz stanu i minister ds. policji Serge Gelle uratowali się.