"Kolejny raz skrajna przemoc zaatakowała Republikę - jej stróżów, jej przedstawicieli, jej symbole. Ci, którzy dopuścili się tych czynów, zapominają o sednie naszego paktu obywatelskiego" - ocenił na Twitterze szef państwa. Zapowiadając, że "sprawiedliwość zostanie wymierzona", Macron podkreślił również, że aby doszło "do debaty i dialogu", "każdy mu się zmobilizować". Ósmą sobotę z rzędu trwały we Francji protesty "żółtych kamizelek" przeciw rosnącym kosztom utrzymania. Choć w większości przebiegały one spokojnie, w niektórych miastach doszło do starć między demonstrantami a siłami bezpieczeństwa. Ponadto miały miejsce ataki na budynki merostw i instytucji państwowych oraz komisariaty żandarmerii. W Paryżu z biura ewakuowano rzecznika rządu Benjamina Griveaux, gdy do budynku, przy użyciu sprzętu budowlanego, na krótko wdarli się protestujący. Według danych MSW Francji w manifestacjach w całym kraju brało udział ogółem 50 tys. ludzi - znacznie więcej niż tydzień temu, gdy było ich 32 tys. Członkowie ruchu "żółtych kamizelek" demonstrują od połowy listopada i oprócz rezygnacji z planowanej podwyżki podatków od paliwa, z której rząd już się wycofał, domagają się podniesienia płac, emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych. Zgłaszają też żądania polityczne, w tym dymisji prezydenta Macrona.