"Przychylam się do tezy, że Rosja jest rzeczywiście krajem o zupełnie odmiennej konstrukcji od krajów cywilizacji zachodniej, krajem inaczej stawianych celów i inaczej realizowanych, i - co najważniejsze - o głębokim poczuciu, że żadne normy wypracowane poza jej obszarem nie są obowiązujące dla samej Rosji" - powiedział minister Macierewicz, odpowiadając na pytania podczas debaty. Jego zdaniem nie wszyscy rozumieją tę odmienność Rosji, co prowadzi do - jak mówił - "systematycznie powtarzających się błędów różnych naiwnych rządów, przywódców i społeczeństw, którzy sądzą, że będzie można się Rosją posłużyć". Macierewicz dodał, że "przy całym szacunku dla narodu rosyjskiego, a zwłaszcza dla (rosyjskich) twórców (...) nie zmienia to faktu, że jest ona (Rosja) dzisiaj największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata". "Żadne państwo w historii ostatnich kilkudziesięciu lat tak nie podważyło ładu światowego, jak Rosja, atakując najpierw Gruzję, a później Ukrainę, i stale okupując terytorium niepodległego państwa, otwarcie wskazując, że nie chce akceptować w ogóle niepodległości tego państwa i jego suwerenności, dążąc do wprowadzenia swoich rozwiązań nie tylko wobec tego państwa, ale w ogóle do ładu europejskiego" - argumentował Macierewicz w późniejszej rozmowie z dziennikarzami. "Rosja musi przyjąć to do wiadomości" "Tak długo, jak długo trwa ta okupacja, jak długo wybitni przywódcy rosyjscy będą sobie pozwalali na sformułowania, że Warszawa jest na ich celowniku, tak długo Polacy będą uważali, że to jest zagrożenie dla ładu i bezpieczeństwa europejskiego i światowego. Rosja musi przyjąć do wiadomości, że jest jednym z wielu równoprawnych państw świata i ma oczywiście związane z tym wszystkie prawa, ale nie ma prawa nieustannego narzucania swoich poglądów, swoich reguł i swoich armii innym państwom i innym narodom" - dodał minister Macierewicz. Zdaniem szefa MON aneksja Krymu przez Rosję i agresja na wschodnią Ukrainę w 2014 r. była wstrząsem dla przywódców Zachodu. Odpowiedzią na to były decyzje szczytu NATO w Walii we wrześniu 2014 r. związane z odstraszaniem przeciwnika. Jak dodał, kiedy ledwie zaczęto realizować te decyzje, "nastąpiło drugie uderzenie i Europę najpierw zalała fala migrantów z Południa i Południowego Wschodu, a następnie doszło do inwazji w Syrii i jawnego pogłębienia zakresu agresji, łącznie z wykorzystaniem najnowszej broni, w tym rakiet Iskander na Bliskim Wschodzie". "Trzeba odpowiadać wspólnie, bez względu na różnice partykularnych interesów" Ze względu na zróżnicowane środki ataku Europa początkowo była bezradna - ocenił minister. "Dopiero w ciągu ostatniego półrocza zaczęto rzeczywiście wypracowywać narzędzia reakcji - dodał. - Dopiero koncepcja reakcji na wszystkich frontach, w promieniu 360 stopni kazała poszczególnym krajom myśleć nie tylko - co naturalne - o własnych zagrożeniach i interesach, ale rozumieć, że atak jest prowadzony z jednego miejsca, tylko różnymi narzędziami i trzeba odpowiadać wspólnie, bez względu na różnice partykularnych interesów". Jego zdaniem decyzje podjęte w minionych dwóch dniach przez ministrów obrony państw NATO i przygotowujące lipcowy szczyt Sojuszu w Warszawie "są historycznym krokiem w rozwoju NATO i zmieniają architekturę NATO, dostosowując ją do wyzwań, jakie przed nami stawia Rosja Władimira Władimirowicza Putina". Ministrowie obrony państw Sojuszu postanowili we wtorek w Brukseli, że wschodnia flanka NATO zostanie wzmocniona poprzez rotacyjną obecność czterech wielonarodowych batalionów w Polsce i krajach bałtyckich. Ostateczne decyzje zapadną na lipcowym szczycie NATO w Warszawie. Środową konferencję w Brukseli zorganizował think tank New Direction, związany z grupą polityczną Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS. Z Brukseli Anna Widzyk