Siły te stacjonują w graniczącym z Macedonią Kosowie. Zbombardowane wsie, które - jak się uważa - znajdują się w rękach albańskich separatystów, położone są tuż obok granicy Macedonii z Kosowem. Według rzecznika KFOR armia macedońska użyła ciężkich karabinów maszynowych, moździerzy i dział do ostrzeliwania rejonów, w których dochodziło do potyczek z albańskimi partyzantami. Granica kosowsko-macedońska to głównie tereny górzyste, dlatego wojska KFOR wciąż mają problemy z jej pełnym uszczelnieniem. Siły międzynarodowe skupiają się zresztą głównie na ruchu z Kosowa do Macedonii, a nie w przeciwnym kierunku, bo uchodźcy i ranni szukają pomocy nie tylko w Kosowie ale też w Turcji, Grecji i Albanii. Z Kosowa do Macedonii wciąż próbują przedzierać się uzbrojeni Albańczycy. KFOR ma wyraźny rozkaz zatrzymywać wszystkich uzbrojonych i podejrzanych ludzi, którzy mogą wzmocnić partyzanckie oddziały, działające w rejonie Tetova. Nie wiadomo ilu ekstremistów walczy na tym terenie z macedońskimi siłami rządowymi, ale mówi się tu nawet o 2,5 tysiącach świetnie uzbrojonych i wyszkolonych partyzantów. W Kosowie nikt nie wierzy w ich hasła walki o prawa mniejszości albańskiej w Macedonii. Jest jasne, że chodzi o działalność przestępczą i tworzenie gruntu dla wciąż powracających nacjonalistycznych haseł "Wielkiego Kosowa".