Trwające od kilku dni starcia między rebeliantami a armią macedońską przy północnej granicy republiki wywołują obawy społeczności międzynarodowej co do kruchego pokoju na Bałkanach. Partyzanci twierdzą, że mniejszość albańska w Macedonii jest dyskryminowana. Władze są innego zdania - uważają, że bojownikom zależy na podziale kraju. Albańczycy uciekają głównie z miejscowości położonych w rejonie Kumanova. To właśnie tam, a także w rejonie miejscowości Tetovo siły macedońskie prowadzą ofensywę przeciwko albańskim separatystom. W ubiegłym miesiącu tereny walk opuściło około 8 tysięcy osób. Wczoraj zginęło co najmniej sześciu cywilów w czasie ostrzału artyleryjskiego wiosek prowadzonego przez armię macedońską na północy kraju, gdzie prawdopodobnie ukrywają się albańscy rebelianci. Ostrzał został wznowiony wczoraj po południu wokół Kumanova. Głównym celem ataku od czwartku jest wioska Vaksince. Władze macedońskie oskarżają rebeliantów o to, że siłą przetrzymują 3,5 tys. mieszkańców wsi Slupczane i Vaksince, by używać ich jako "żywych tarcz". Według władz macedońskich, cywile pozostają na parterze domów lub w piwnicach, a rebelianci prowadzą ostrzał z pięter. Wcześniej władze zaapelowały do mieszkańców okolicznych wsi, aby ewakuowali się do pobliskiego Kumanova. W rejonie Vaksince w ataku albańskich rebeliantów z Armii Wyzwolenia Narodowego (UCK) w czwartek zginęło dwóch żołnierzy macedońskich, a jeden został uprowadzony. Nowa ofensywa macedońska w odpowiedzi na ataki UCK grozi ponownym wybuchem walk, jak podczas stłumionej w marcu rebelii w okolicach Tetova.