Po rozmowach premier Macedonii Ljubco Georgijevski powiedział, że sprawa ewentualnego wprowadzenia stanu wojennego w kraju nie była przedmiotem dyskusji. Jak wyjaśnił, powodem był fakt, że siły macedońskie z powodzeniem prowadzą obecnie akcje przeciwko separatystom. Przeciwko planom wprowadzenia stanu wojennego protestowała Demokratyczna Partia Albańczyków, jedyna partia albańska wchodząca w skład rządzącej w Macedonii koalicji. Groziła nawet wystąpieniem z rządu. W tej sytuacji koalicja straciłaby większość w parlamencie. - Nie zgadzamy się na militaryzację kryzysu - powiedział dziennikarzom po spotkaniu z Javierem Solaną - Arben Xhaferi przewodniczący partii. Plany władz w Skopje ostro krytykowali także sekretarz generalny NATO George Robertson i koordynator polityki zagranicznej Unii Europejskiej Javier Solana. Wspólnota międzynarodowa obawia się, że wprowadzenie stanu wojennego zradykalizuje Albańczyków, stanowiących jedną trzecią ludności Macedonii. Solana w rozmowie z prezydentem Macedonii Borisem Trajkovskim starał się przekonać go, że wprowadzenie stanu wojennego nie jest konieczne, może natomiast być początkiem wojny domowej w tym kraju. Wprowadzenie stanu wojennego umożliwiłoby prezydentowi Trajkovskiemu sprawowanie rządów za pomocą dekretów. Można by zamknąć granice, wprowadzić godzinę policyjną. By w Macedonii ogłoszono stan wojenny, musi się za nim opowiedzieć 81 deputowanych w 120-osobowym parlamencie. Armia macedońska od kilku dni ostrzeliwuje wioski, w których prawdopodobnie znajdują się albańscy rebelianci. Do wybuchu ponownych starć doszło w miniony czwartek, gdy partyzanci zabili dwóch żołnierzy macedońskich, wracających z patrolu.