Rzeczniczka policji Nowej Południowej Walii poinformowała, że służby zostały wezwane na miejsce po doniesieniach o ataku na opiekunkę. 35-latka została zaatakowana przez lwy w trakcie sprzątania ich klatki. Na miejsce skierowane zostało pogotowie i helikopter ratunkowy. Medycy zastali nieprzytomną kobietę z ciężkimi obrażeniami. Pracownica australijskiego pogotowia Faye Stockmen, cytowana przez "Guardiana" stwierdziła, że w całej swojej karierze nie spotkała się z takim zadaniem. "To było absolutnie wstrząsające" - stwierdziła. "To niezwykle niebezpieczne sytuacje, zarówno dla pacjenta, jak i sanitariusza" - wyjaśniła Stockmen. "Bycie pierwszą osobą, która weszła do zagrody, było jednym z najbardziej przerażających doświadczeń - dosłownie musieliśmy wejść do jaskini lwa" - dodała. Wyjątkowo okrutny atak Znajdująca się w stanie krytycznym opiekunka została przewieziona do szpitala. Kobieta odniosła ciężkie obrażenia twarzy i szyi. W naturze lwy atakują właśnie szyję i głowę, by obezwładnić ofiarę. Zabijają ją najczęściej jednym precyzyjnie wymierzonym ugryzieniem lub uderzeniem pazurami. W ten sposób są w stanie uśmiercić nawet dorosłego woła. Faye Stockmen stwierdziła, że atak na opiekunkę był wyjątkowo okrutny. Dodała, że zwierzęta udało się powstrzymać, jednak cały czas próbowały one odpędzić ratowników - relacjonuje BBC. Władze zoo zapowiedziały, że dołożą wszelkich starań w celu zapewnienia wsparcia innym pracownikom oraz pomogą w policyjnym dochodzeniu. Z powodu pandemii ogród zoologiczny jest zamknięty dla zwiedzających od 25 marca.