Dotychczas w większości lwowskich mieszkań bieżąca woda była dostępna jedynie przez sześć godzin dziennie, zmiany te są więc rewolucyjne. I choć większość mieszkańców zapewne je pochwala, są we Lwowie i tacy, którym nie całkiem przypadły one do serca. CZYTAJ RELACJĘ INTERIA.PL ZE LWOWA Narzekający wytykają polityczny wymiar tej sprawy. Związany z nim pośpiech - przypuszczają - może doprowadzić do pogorszenia ekologicznej sytuacji miasta. Politycznego zabarwienia 24-godzinnym dostawom wody nadała premier Ukrainy Julia Tymoszenko, która kandyduje w zaplanowanych na 17 stycznia wyborach prezydenckich. Pojawiła się ona we Lwowie we wtorek, by przed kamerami telewizyjnymi ogłosić w siedzibie miejskich wodociągów, że od tego dnia woda z kranów będzie płynąć w mieście bez przerwy. Wskazała przy tym, że uregulowanie "kwestii wodnej" mieszkańcy Lwowa zawdzięczają przede wszystkim środkom, które wydzielił na to jej rząd. "Jest to wydarzenie historyczne, bo przecież rozbudowa lwowskich wodociągów rozpoczęła się jeszcze w 1901 roku. To bardzo ważne, że w czasie kryzysu zebraliśmy fundusze, by zakończyć budowę centralnego systemu zaopatrzenia Lwowa w wodę" - mówiła Tymoszenko. "Tak naprawdę system zaczął działać gdzieś trzy miesiące temu, więc ta uroczystość z udziałem Tymoszenko to pokaz przedwyborczy" - ocenił w telefonicznej rozmowie z PAP lwowianin Jarosław Stepanyszyn. Jako mieszkaniec kamienicy w centrum miasta ten 35-letni mężczyzna nigdy nie zetknął się z problemem braku wody. "U mnie zawsze płynęła ona całą dobę, ale teraz, po uruchomieniu dostaw dla wszystkich dzielnic mam tak niskie ciśnienie, że nie mogę nawet włączyć piecyka gazowego" podgrzewającego wodę - narzekał. Inny lwowianin Wołodymyr Korż, menedżer w jednej z działających we Lwowie polskich firm wspomina, że jeszcze do niedawna woda w kranie w jego bloku na obrzeżach miasta była dostępna tylko rano i wieczorem. "Od 6.00 do 9.00, a potem od 18.00 do 21.00. Jeśli nie zdążyłeś nabrać wody w tych godzinach, nie miałeś szans nawet na herbatę" - powiedział. Antin Borkowski, zazwyczaj dobrze poinformowany lwowski dziennikarz twierdzi tymczasem, że nie cała sieć przesyłania wody we Lwowie jest wystarczająco przygotowana do tak znaczącego zwiększenia wydajności. "Co z tego, że na Łyczakowie woda będzie non stop, jeśli istniejące tam kanały odpływowe są przestarzałe i dziurawe? Ścieki będą wyciekały prosto do ziemi. Może dojść do katastrofy" - ostrzegł w rozmowie z PAP. Problemy Lwowa z zaopatrzeniem w wodę były m.in. wynikiem dynamicznego wzrostu liczby mieszkańców miasta, do którego doszło w latach powojennych, oraz niewydolnego systemu wodociągowego. Dodatkowym utrudnieniem jest geograficzne położenie miasta: leży ono na dziale wodnym. Kilka lat temu kwestię dostaw wody dla Lwowa próbowali rozwiązać Polacy. Chęć pomocy deklarowały wówczas władze Przemyśla, które chciały sprzedawać Ukraińcom wodę z własnych rezerw. Mówiono nawet wówczas o wspólnej budowie wodociągu, który połączyłby te dwa miasta, jednak pomysł ten nie doczekał się realizacji. Jarosław Junko