Oba wydarzenia są też dowodem na to, że "prowadząc politykę umacniania swoich wpływów na świecie, Rosja nie jest w stanie ukrywać w ten sposób problemów wewnątrz kraju" - podkreśla autor komentarza w największej opiniotwórczej gazecie niemieckiej. "Dwa wydarzenie w ciągu kilku dni zbulwersowały rosyjską opinię publiczna. Do obu państwo od dawna się przygotowywało, a pomimo tego dało się zaskoczyć" - pisze Hans. Przypomina, że tydzień temu nieoczekiwanie na ulice rosyjskich miast wyszły dziesiątki tysięcy demonstrantów protestujących przeciwko korupcji na szczytach władzy, "nie czekając na oficjalne pozwolenie". Do protestów doszło pomimo restrykcji na wielką skalę ze strony wymiaru sprawiedliwości i policji. Odnosząc się do zamachu w metrze w Petersburgu, Hans podkreśla, że od 2010 roku terrorystom nie udał się żaden zamach w dużych miastach Rosji, co przedstawiane było przez Kreml jako sukces bezwzględnej walki sił bezpieczeństwa z terrorystami. "Ostatnie wydarzenia unaoczniły wszystkim to, co i tak było jasne: państwo nie jest w stanie stworzyć systemu całkowitej kontroli, do której dąży i którą obiecuje" - pisze Hans. "Dotychczas lekarstwem były policja i służby. Gdy ich działanie ulegało osłabieniu, dawka była zwiększana - tak działo się zawsze, od kiedy Putin wprowadził się 17 lat temu na Kreml" - dodaje autor. Wobec zbliżających się mistrzostw świata w piłce nożnej "dawne recepty tracą na znaczeniu" - zauważa komentator. Za kilka miesięcy w Rosji odbędzie się Confederations Cup (turniej przed MŚ), a mecze odbędą się także w Petersburgu. "Strach przed terroryzmem i zbyt publiczne represje to ostatnia rzecz, jakiej mógłby sobie życzyć Putin" - pisze komentator. Jak wyjaśnia, wydarzenia sportowe o takiej randze "organizuje się, nie szczędząc kosztów i wysiłków, we własnym kraju, by pokazać ten kraj jako bezpieczny i otwarty na świat". "Dawne recepty tracą na znaczeniu, na stworzenie nowych czasu jest mało" - zastrzega Julian Hans w "Sueddeutsche Zeitung". Z Berlina Jacek Lepiarz