Ian Brzeziński, były wicedyrektor wydziału ds. Europy i NATO w Pentagonie za prezydentury George'a W. Busha, a obecnie ekspert waszyngtońskiej Rady Atlantyckiej (Atlantic Council) ocenił, że ogłoszone we wtorek przez USA i Unię Europejska sankcje idą znacznie dalej niż dotychczasowe, ale "to są wciąż sankcje ukierunkowane" na poszczególne firmy czy banki, a nie sankcje sektorowe, jakie Zachód nałożył np. na Iran. Poza tym ekspert wskazał na doniesienia o lukach i wyjątkach w nałożonych przez Zachód sankcjach na rosyjska gospodarkę. Np. unijne embargo na broń nie stosuje się do już zawartych kontraktów. - Jak poważne są sankcje wobec sektora zbrojeniowego, skoro pozwalamy na sprzedaż do Rosji francuskich Mistrali? - powiedział. "Luki w sankcjach" Wśród "luk" w sankcjach amerykańskich media wymieniają m.in. "oszczędzenie" największego rosyjskiego banku - Sberbanku, którego głównym udziałowcem jest rosyjski rząd. Ma on być na czarnej liście unijnej (opublikowana będzie w piątek), ale sankcje unijne nałożone na rosyjskie banki omijają ich filie zarejestrowane na terenie UE. Jak podał dziennik "Wall Street Journal", liczne filie rosyjskich banków działają w Austrii, na Cyprze w Niemczech, na Węgrzech, Słowacji i we Francji, a ich połączone aktywa wynosiły pod koniec roku ponad 20 mld euro. Kolejny "wyjątek" to oszczędzenie przez UE potężnego sektora przemysłu gazowego. Zarówno UE jak i USA podjęły kroki, by ograniczyć eksport sprzętu i technologii kluczowych dla wydobycia ropy na głębokich wodach, w Arktyce oraz z łupków. Ale wciąż nie jest jasne, które konkretnie produkty i usługi zostały zakazane przez USA i jak to wpłynie na już realizowane projekty. Poza tym, jak zauważył kwartalnik "Foreign Policy", Rosja może zwrócić się po te produkty i technologie np. do Chin. Zdaniem Brzezińskiego, te różne luki i wyjątki sprawiają, że sankcje "zabolą, ale nie w sposób wystarczający, by zmusić Putina do wyjścia z Ukrainy". W jego ocenie Europa nie jest gotowa ponieść cenę, jaką przyszłoby jej zapłacić w przypadku nałożenia na Rosję sankcji w stylu irańskich. "To świadczy o krótkowzroczności, lekkomyślności i zbiorowej chciwości" - To niezwykłe. Rosyjska gospodarka opiera się w zasadzie na jednym produkcie: gazie. Rosja jest jak stacja gazowa uzależniona od jednego klienta: UE. Więc nie jesteśmy poważni, jeśli w sankcjach omijamy sektor gazowy. Unia nie demonstruje prawdziwej determinacji we wspieraniu Ukrainy. To świadczy o krótkowzroczności, lekkomyślności i zbiorowej chciwości - powiedział Brzeziński. Krytyki nie oszczędził także administracji Baracka Obamy. Zarzucił prezydentowi USA, że w imię kompromisu z Europą dostosował amerykańskie sankcje "do najmniejszego wspólnego europejskiego mianownika", czyli do tego na co liderzy UE są w stanie się zgodzić we własnym gronie 28 członków. - USA kierują z tylnego siedzenia. Gdybyśmy naprawdę chcieli przewodzić, to nałożylibyśmy daleko bardziej idące sankcje. Choć poprzednie sankcje USA (z 16 lipca - przyp.red.) już były bardziej agresywne (niż unijne), to wciąż niewystarczająco, bo Putin od tego czasu jeszcze silniej wspiera swych ludzi na wschodzie Ukrainy - powiedział ekspert. Wskazał, że Rosja nie tylko zwiększyła dostawy broni, w tym ciężkiej, ale też ostrzeliwuje Ukrainę ze swego terytorium oraz gromadzi wzdłuż granicy z Ukrainą znaczne siły. "Jeśli zaakceptujemy, że Krym jest stracony, to tworzymy precedens" Zdaniem Brzezińskiego, by pomóc Ukraińcom odzyskać suwerenność, USA powinny zacząć zbroić ukraińską armię, o co od dawna apelują władze w Kijowie. Ale Obama powtórzył we wtorek, że to nie jest opcja, bo to tylko dodatkowo zaostrzyłoby konflikt. - Zbrojenie Ukraińców przypomniałoby rosyjskim wojskowym czasy z sowieckiej wojny przeciwko Afganistanowi, kiedy to (amerykański sprzęt wojskowy dostarczony Afgańczykom) zadał Rosji wielki ból - powiedział Brzeziński. Jego zdaniem dostarczając broń armii ukraińskiej USA znacznie podniosłyby koszty rosyjskiej interwencji na Ukrainie. - Moim zdaniem odmawiając zbrojenia Ukraińców, przyczyniamy się do eskalacji kryzysu, bo wzmacniamy Putina i zwiększamy szanse na rosyjskie prowokacje i agresję - powiedział ekspert. Zastrzegł, że zachodnie sankcje powinny być zniesione, dopiero kiedy Rosja odda Ukrainie Krym i wycofa się ze wschodniej Ukrainy. - Tak długo jak okupują Krym, sankcje muszą pozostać. Jeśli zaakceptujemy, że Krym jest stracony, to tworzymy precedens i pozwalamy innym na takie działania w przyszłości - powiedział ekspert Rady Atlantyckiej.