W trakcie ceremonii w Pałacu Republiki w Mińsku, na której nie było ambasadorów państw UE i USA, Łukaszenka mówił, że podczas wyborów "decydował się los kraju - czy będzie samodzielny i silny, czy wpadnie w poddańczą zależność". Zarzucił "niektórym politykom obcych państw i struktur międzynarodowych", że "woleli zapomnieć o starej jak świat zasadzie władzy ludu". - Wirus kolorowych rewolucji zwycięża tylko w słabych krajach (...) , gdzie władza jest w konfrontacji z ludnością", a "na Białorusi nie ma dla niego sprzyjającej gleby. Dlatego gwarantuję - limit wstrząsów i rewolucji jest wyczerpany. Żadne 'Majdany' i 'Płoszcze' nie grożą naszemu społeczeństwu - mówił prezydent, nawiązując do pomarańczowej rewolucji na Ukrainie i protestów powyborczych, które białoruska opozycja nazywała "Placem" (biał. Płoszcza). - Bezpieczeństwo i stabilność w białoruskim domu ochronimy przed wszelkimi intrygami, i zewnętrznymi i wewnętrznymi - oświadczył. Przemówienie Łukaszenki poprzedziło wystąpienie szefowej Centralnej Komisji Wyborczej Lidzji Jarmoszynej. Według oficjalnych wyników CKW, kwestionowanych przez opozycję, Łukaszenka zdobył ponad 79 proc. głosów w wyborach z 19 grudnia. Następnie Łukaszenka, kładąc rękę na konstytucję, złożył przysięgę, wypowiadając jej tekst w języku białoruskim. W przemówieniu oznajmił, że "obiektywnie oceniając kampanię wyborczą", uważa, "że przeszła ona w sposób absolutnie otwarty i demokratyczny". Wybory przebiegły - dodał - "całkowicie zgodnie z prawem krajowym, praktyką międzynarodową i surowymi wymogami" zagranicznych obserwatorów. - Wczoraj dowiedzieliśmy się, że nawet Europejczycy nie wysuwają już pretensji do naszych wyborów, do ich wyników - mówił Łukaszenka. Zapowiedział, że Białoruś będzie prowadzić wielowektorową politykę zagraniczną. Będzie kontynuowane tworzenie państwa związkowego z Rosją i dążenie do jak najlepszej współpracy ze strategicznymi partnerami, wśród których Łukaszenka wymienił Rosję, Ukrainę, Chiny i Wenezuelę. Zaznaczył, że Białoruś będzie też dążyć do współpracy z Unią Europejską i USA. Według MSZ Białorusi w ceremonii zaprzysiężenia prezydenta uczestniczyli szefowie 32 placówek dyplomatycznych i przedstawicielstw organizacji międzynarodowych. Udział ambasadora Rosji Alaksandra Surikowa zapowiadała wcześniej rosyjska placówka dyplomatyczna. Nieobecność ambasadorów państw UE można odczytać jako manifestację, gdyż Unia żąda od władz Białorusi natychmiastowego uwolnienia przedstawicieli opozycji aresztowanych po demonstracji w wieczór wyborczy. Wybory prezydenckie zakończyły się wielką manifestacją opozycji w Mińsku, rozbitą przez milicję, po której do aresztów trafiło ponad 600 osób. W areszcie śledczym KGB wciąż pozostaje czterech byłych kandydatów opozycji w wyborach.