- Dla nas to dziwne, bo u nas coś takiego się nie zdarza. Szybko zareagowaliśmy, zaproponowaliśmy pomoc ambasadzie, ale oni powiedzieli, że poradzą sobie sami - powiedział. Komentując krytyczne wypowiedzi niektórych rosyjskich polityków na temat incydentu, Łukaszenka wezwał do zastanowienia się, komu tak naprawdę on służy. - Czy to nam było to potrzebne w związku z tą ilością propagandowych filmów, kampanii? - pytał, mając na myśli serie atakujących go filmów pojawiających się w rosyjskiej TV. I jednocześnie odpowiedział: "Nam to niepotrzebne, a szczególnie białoruskiemu prezydentowi". Tych, którzy twierdzą, że Białorusini wcześniej wiedzieli o przygotowaniach do zamachu i nic nie zrobili, Łukaszenka nazwał szkodnikami i idiotami. Zapowiedział przy tym, że białoruskie organy z uwagą przyjrzą się zdarzeniu. "Im w Moskwie najwidoczniej potrzebny był taki incydent, żeby pokazać: widzicie, jaki mają rząd na Białorusi i jakiego prezydenta, który chyba sam zorganizował ten zamach". Łukaszenka nazwał to formą nacisku na jego osobę. - Chcieli wywrzeć nacisk na prezydenta, a stało się coś odwrotnego i trzeba szukać innych metod - powiedział Łukaszenka, wspominając o innych formach nacisku ze strony Rosji, jakimi miały być ataki medialne i groźby ekonomiczne. Jak poinformowała w środę TV Biełsat, białoruskiego prezydenta zaatakował na antenie rosyjskiego kanału "Wiesti" przywódca Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski, który nazwał podpalenie ambasady początkiem kampanii wyborczej Łukaszenki. - Specjalnie zaostrzył wzajemne stosunki, aby na swoją stronę przeciągnąć białoruskich patriotów - skomentował incydent w Mińsku. Szef komisji do spraw zagranicznych Dumy Państwowej Konstantin Kosaczow, również na antenie "Wiesti", wezwał białoruskie władze, by zastanowiły się nad niektórymi swoimi wypowiedziami, nazywając przy tym podpalenie "politycznym chuligaństwem" - pisze TV Biełsat. W nocy z poniedziałku na wtorek nieznani sprawcy wrzucili koktajl Mołotowa na teren ambasady rosyjskiej w Mińsku, niszcząc samochód jednego z pracowników ambasady. Białoruska milicja prowadzi w tej sprawie śledztwo. Zaniepokojenie incydentem wyraziło białoruskie MSZ. Z kolei rosyjski MSZ wysłał do władz białoruskich notę z prośbą o wyjaśnienie sprawy i niedopuszczenie do podobnych incydentów.