Na dwie godziny przed końcem głosowania frekwencja sięgnęła 81,3 proc. W ankiecie, prowadzonej przy wyjściu z lokali wyborczych przez organizację "Młodzież za Białorusią", 79,8 proc. wyborców potwierdziło, że głosowało za skreśleniem z konstytucji zapisu ograniczającego sprawowanie funkcji prezydenta do dwóch kadencji. Państwowa agencja Biełta podała wyniki badań centrum Ekoom, z których wynika, że 85 proc. głosujących poparło Łukaszenkę. Wśród zalewu informacji o referendum w państwowych mediach, całkowicie umyka sprawa organizowanych równocześnie wyborów do parlamentu, w których o 110 mandatów ubiega się 332 kandydatów. - Nic dziwnego. Dla Łukaszenki referendum to życiowa sprawa, by zostać dożywotnim prezydentem. Kandydaci władz w wyborach mają za zadanie wspierać tę sprawę - powiedział lider opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego. Występujący w państwowej telewizji obserwatorzy, głównie ze Wspólnoty Niepodległych Państw, zapewniają, że nie zauważyli żadnych nieprawidłowości. Wśród innych obserwatorów telewizja pokazała też lidera polskiej "Samoobrony" Andrzeja Leppera, który też potwierdził, że "nie zanotował żadnych naruszeń". - Żadnych uwag nie mamy - powiedział. Przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyna zapewniła, że większość napływających skarg jest bezpodstawna. Głosujący rano w Mińsku Łukaszenka wezwał Zachód, by przestał z góry oskarżać władze białoruskie o fałszerstwa wyborcze i przejmować się problemami Białorusi. - Macie aż za wiele własnych problemów. Jeśli zauważycie naruszenia - wskażcie. My się już postaramy zrobić tak, żeby ich nie było - oświadczył. Podkreślił, że referendum to sprawdzian jego polityki. - Jeśli ludzie powiedzą "tak", to po prostu będę lepiej pracował - powiedział. Niezależne sondaże przedwyborcze wskazywały, że prezydenta chce poprzeć 39 proc. Białorusinów. Z możliwości głosowania przedterminowego najwięcej, bo aż 23 proc. uprawnionych, skorzystało w Mińsku. Przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyna tłumaczy, że w stolicy jest najwięcej studentów, którzy głosowali wcześniej, by mieć w weekend wolne. Dzisiaj, mimo deszczu, do lokali wyborczej wciąż napływają ludzie. Choć tłumów nie widać, jeszcze przed otwarciem w niektórych punktach czekały kolejki, w większości starszych ludzi. Przed punktami wyborczymi otwarto bufety z produktami spożywczymi i piwem, które - jak zapowiadano od kilku dni - są sprzedawane bez marży. Szefowa zaopatrzenia zapewniała w telewizji, że w bufetach będzie "wszystko, o czym każda gospodyni marzy, by mieć na stole". W wyborach parlamentarnych o 110 miejsc w niższej izbie parlamentu - Izbie Reprezentantów ubiegać się będzie 332 kandydatów. Pierwotnie zarejestrowano 408 kandydatów. Później część wycofała się z wyborów, a część została skreślona, głównie pod pretekstem obrazy prezydenta lub uchybień w prowadzeniu kampanii wyborczej. Opozycyjna koalicja Piątka Plus podała, że zdołała wprowadzić na listy wyborcze 108 kandydatów, pozostałych 76 jej skreślono. Rejestracji nie zdołali uzyskać obecny i były prezes Związku Polaków na Białorusi, Tadeusz Kruczkowski i Tadeusz Gawin. Podstawą odmowy była większa od dopuszczalnych 5 proc. liczba zakwestionowanych podpisów na listach poparcia kandydatów. Białoruskiej opozycji, która zarzuca władzom plany sfałszowania wyników głosowania - zwłaszcza przedterminowego, udało się wprowadzić do walki wyborczej około stu kandydatów, mniej więcej połowę tego co planowała. Większość odrzuconych kandydatów dostawała odmowy uzasadniane podobnie jak liderzy mniejszości polskiej, a także błędami w deklaracjach majątkowych (w niektórych wypadkach na sumy równowartości kilku złotych). Na wybory akredytowano 667 obserwatorów międzynarodowych, w tym prawie 287 z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i 154 ze Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). 28 obserwatorów zgłosiły ambasady w Mińsku, w tym sześciu ambasada RP. Lokale wyborcze, których w 10-milionowej Białorusi otwarto blisko 6,7 tys., będą czynne do 20. (19. czasu polskiego). Przeprowadzenie niezależnych sondaży powyborczych (tzw. exit polls) zapowiedział bałtycki oddział Instytutu Gallupa. Pierwsze wyniki oczekiwane są dzisiaj w nocy.