"Wstyd o tym mówić, ale wielu kierowników, których ostatnio zwolniłem, nie wylewało za kołnierz" - powiedział Łukaszenka w piątek. "Jeszcze wrócimy do różnych urzędników i nie tylko w rządzie" - mówił. Łukaszenka wyjaśnił, że picia alkoholu czy chodzenia do sauny nie zabrania, ale "trzeba to umieć" robić. "Trzeba znać miarę, wiedzieć z kim, gdzie i ile" - oświadczył. Sam, jak powiedział, "praktycznie nie pije". "Pijak to żaden kierownik. Jeśli dzisiaj się napił do utraty przytomności, to jutro będzie myślał tylko o tym, jak strzelić sobie klina" - ocenił prezydent. W piątek prezydent Łukaszenka powołał na stanowisko ministra finansów 41-letniego Maksima Jermałowicza, a na ministra energetyki - 42-letniego Wiktara Karankiewicza. To dalszy ciąg największej od lat rekonstrukcji białoruskiego rządu, w ramach której posady stracili m.in. premier Andrej Kabiakou i wicepremierzy. Nowym premierem został 18 sierpnia 48-letni Siarhiej Rumas, dotychczasowy prezes Banku Rozwoju. Według komentatorów nowy skład rządu jest "zorientowany bardziej liberalnie i rynkowo". Komentując sugestie publicystów, że zmiany w rządzie są tymczasowe - na okres "do wyborów prezydenckich", które mają się odbyć w 2020 r., Łukaszenka zapewnił, że taka opinia "to niesamowita głupota". "Chcę, żebyście pracowali i po wyborach, i po mnie" - oświadczył. "To powinno być odnowienie, nie powinno być zastoju. W gospodarce, w społeczeństwie zastój zaczyna się od zastojów kadrowych. Dlatego to zupełnie naturalne, że wy, obecne pokolenie ministrów, jesteście o 20-25 lat młodsi (niż poprzednicy - PAP). To normalne" - przekonywał prezydent. Justyna Prus