- Ja go potępiam jako przyjaciela. Prezydenci nie powinni tak postępować. Jeśli nie ma się z kim walczyć (w jednym szeregu), trzeba wziąć broń i walczyć samemu. A że zabiją wszystkich, nas czeka taki sam koniec wcześniej czy później. Ale potem nie będzie za nas wstyd przyjaciołom, krewnym i synom - oznajmił Łukaszenka. Białoruski szef państwa podkreślił, że prezydent powinien być ze swoim narodem, nawet gdyby to było bardzo trudne. - Nawet jeśli jutro będą do ciebie strzelać. Cóż, taki twój los. Powinieneś złożyć samego siebie w ofierze. Ale tak? Siedzieć w rezydencji, upajać się swoją władzą, a kiedy jest trudno, uciec? Nie uznaję tego - powiedział. - Dlatego gdy w Radzie (Najwyższej) odzywają się głosy, że prezydent Janukowycz uchylił się od pełnienia swoich obowiązków i uciekł, co można temu przeciwstawić? - zapytał. - Jaki on dla mnie prezydent? - oświadczył też Łukaszenka. - Weźmy jego ostatnie wystąpienie: towarzysze, drodzy państwo, jestem żywy, zdrowy i dowodzę siłami zbrojnymi. Od razu narzuca się pytanie: to gdzie jest twoja armia?. Wywiad z Łukaszenką zostanie nadany w piątek wieczorem w pierwszym kanale ukraińskiej telewizji. W niedzielę Łukaszenka zapowiedział, że w razie konieczności wyboru Białoruś zawsze będzie po stronie Rosji, choć wyraził też przekonanie, że Ukraina powinna pozostać niepodzielnym państwem i należy ją przekonać, by nie występowała z WNP. Oświadczył wówczas, że Krym jest dziś częścią Rosji, i to, czy się ten fakt uznaje, czy też nie, niczego nie zmieni. - Sądzę, że sytuacja będzie się rozwijać de facto, a czy także de iure, czy Krym będzie uznawany za część Federacji Rosyjskiej - to już nieważne, Rosję uznają przecież wszyscy - powiedział. Wyraził pogląd, że ukraińskie władze dopuściły się bardzo wielu błędów i w ten sposób "się podstawiły". - Wielu mówi, że Rosja tylko czekała na to, żeby zagarnąć czy przyłączyć Krym. Ale trzeba było się nie podstawiać - oznajmił. W reakcji na te uwagi Ukraina wezwała na konsultacje swojego ambasadora na Białorusi Mychajłę Jeżela.