Łukaszenka zwrócił uwagę na konieczność wyposażenia armii w sprzęt mobilny. - Takie maszyny są nam potrzebne do podniesienia mobilności armii - oświadczył. - Dobrze mieć obronę przeciwlotniczą, ale nie daj Boże bracia nas nie zaasekurują od tyłu i będziemy musieli prowadzić wojnę sami. Szef państwa obejrzał sprzęt bojowy brygady i został poinformowany, jakie są perspektywy jego unowocześnienia. Zobaczył też, w jaki sposób jest on konserwowany i remontowany. Odwiedził ponadto korpus szkoleniowy i sale wykładowe, a także kompleks przygotowania taktyczno-specjalnego oraz kompleks powietrzno-desantowy. Łukaszenka poprosił obecnego wraz z nim ministra obrony Jurego Żadobina, by dał mu do spróbowania kilka żołnierskich racji żywnościowych i konserw. "Jak powiedziano szefowi państwa, w tym roku zmieniono normy racji żywnościowych żołnierzy, biorąc pod uwagę ich straty energetyczne" - podało biuro prasowe prezydenta. O tym, że Białoruś powinna mieć mobilną, mającą skuteczne uzbrojenie armię, Łukaszenka mówił także pod koniec czerwca, odwiedzając zakłady zbrojeniowe w Borysowie w centralnej Białorusi. - Mobilny sprzęt jest dla nas ważniejszy niż czołgi, samoloty i tak dalej - oznajmił wówczas. - Nie będziemy prowadzić takiej wojny jak Rosja czy Ameryka. Te mobilne wielozadaniowe pojazdy są nam potrzebne, żebyśmy mogli w dowolnym momencie wyjechać tam, gdzie trzeba, i spowodować nieodwracalny uszczerbek temu, kto tu przyjedzie. Prezydent polecił również rozpoczęcie w Białorusi produkcji rakietowego systemu przeciwlotniczego, który nie ustępowałby pod względem parametrów systemom S-300, a także opracowanie i wyprodukowanie własnego modelu pojazdu opancerzonego.