Łukaszenka mówił o tym w niedzielnym wywiadzie dla rosyjskiej telewizji NTV, który relacjonują w poniedziałek białoruskie media. Wyraził przekonanie, że federalizacja "to jutrzejszy pełny rozpad Ukrainy, to zniszczy państwo". Według niego po federalizacji lokalni urzędnicy byliby "prawie jak prezydent w Kijowie" i jeśli zechcą na tym skorzystać, "doprowadzi to do rozpadu Ukrainy". Zaznaczył, że nawet nie chce o tym mówić, gdyż opowiada się za zjednoczoną Ukrainą. Jego zdaniem federalizacja byłaby niebezpieczna zarówno dla Białorusi i Rosji, jak i dla Zachodu. - Ludzie nigdy się z tym nie pogodzą. Nidy! - podkreślił. Dodał jednak, że dzięki federalizacji można by "nie dopuścić do tego, czego my z Rosją boimy się najbardziej: pojawienia się natowskich wojsk na terytorium Ukrainy". - Ale uważam, że należy grać o większą stawkę; powinniśmy, zachowując jedność Ukrainy, doprowadzić do tego, że nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, iż żołnierz NATO mógłby postawić stopę na ukraińskiej ziemi - powiedział. Łukaszenka zauważył też, że Zachód zajmuje się w większym stopniu rozmowami niż rzeczywistą pomocą Ukrainie. - Oni porzucili Ukrainę. Jaka tam pomoc? To na razie tylko rozmowy - powiedział. Dodał, że kraj, który "grał tam pierwsze skrzypce", czyli Stany Zjednoczone, obiecał Ukrainie miliard dolarów, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy obwarował pomoc bardzo surowymi warunkami. Pytany o sankcje Zachodu wobec Rosji, sam zadał pytanie: "A gdzie wy je widzicie?". Zdaniem Łukaszenki nie wpłyną one na stanowisko Rosji. "Listy (osób objętych sankcjami)? Niech sobie powieszą te listy w toalecie i napawają się nimi za każdą wizytą" - oznajmił. Według białoruskiego prezydenta USA będą naciskać na Europę, by zaostrzyła sankcje. - Ale ani (kanclerz Niemiec Angela) Merkel, ani inni nie są głupi. Zdają sobie sprawę, jak bardzo są obecnie uzależnieni od Rosji - powiedział. Zdaniem Łukaszenki Zachód odegrał istotną rolę w podgrzewaniu sytuacji na Ukrainie. - To oczywiście jasne, że oni kierowali wszystkimi tymi procesami. Nikt temu nie zaprzecza. Ale zaogniać można tam, gdzie są ku temu podstawy: upadek gospodarki, dzika korupcja, rozkład władzy i brak zaufania ze strony ludzi. Na Ukrainie wszystko to dojrzało - oświadczył. Według niego oddziałom ukraińskiego Prawego Sektora "dawali instrukcje cudzoziemcy". - Czy to Polacy, czy to Amerykanie byli instruktorami. Stwierdzono obecność ich baz także w obwodzie brzeskim (Białorusi). Próbowali prowadzić przygotowania i angażować naszych obywateli - oznajmił białoruski prezydent.