"Możemy i chcielibyśmy znormalizować stosunki z Ameryką i nie ukrywamy tego - cytują Łukaszenkę białoruskie media. - Mamy wiele tematów do negocjacji, mamy propozycje z naszej strony, jak i ze strony amerykańskiej. Wierzę, że te kwestie da się rozwiązać". USA i Unia Europejska krytykują Łukaszenkę za nieposzanowanie praw człowieka, zarzucają mu, że na Białorusi nie było wolnych i uczciwych wyborów od kiedy doszedł do władzy w 1994 roku. Za kilka miesięcy planuje kolejną reelekcję. W piątek zarzucił Rosji, że próbuje wywierać na niego presję przed wyborami. "(...) Rosja ostro zmieniła stanowisko, próbując zmusić do posłuszeństwa prezydenta Białorusi przed dobrze znanymi wydarzeniami politycznymi" - powiedział. "Ale znacie mnie od wieków - nie można mnie ugiąć, a próby uczynienia tego są bezużyteczne" - dodał. Reuters odnotowuje, że Białoruś nie uznała dotąd niepodległości prorosyjskich separatystycznych regionów Gruzji - Osetii Południowej i Abchazji. Moskwa uznała ich niepodległość po krótkiej wojnie z Gruzją w sierpniu 2008 roku. W piątek Łukaszenka zarzucił Moskwie, że nie dostarczyła Białorusi bodźców, które zrównoważyłyby negatywne konsekwencje uznania separatystycznych regionów Gruzji. Stosunki między Rosją a Białorusią pogorszyły się jeszcze bardziej w kwietniu br., gdy Mińsk udzielił schronienia krytykowanemu przez Moskwę obalonemu prezydentowi Kirgistanu Kurmanbekowi Bakijewowi. W czerwcu, w związku ze sporem o ceny, Białoruś zagroziła wstrzymaniem tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Łukaszenka powiedział też w piątek, że Moskwa może stracić lukratywny kontrakt na budowę pierwszej białoruskiej elektrowni atomowej. "Nie spisujemy na straty innych inwestorów. W niedługim czasie zdecydujemy, kto wybuduje naszą elektrownię atomową" - powiedział.