Łukaszenka chwycił za łopatę. Do pomocy zwerbował dziennikarzy

Oprac.: Joanna Mazur
Alaksandr Łukaszenka sadził drzewa w sadzie w rodzinnej miejscowości. Prezydent Białorusi postanowił jednak zaprosić do pomocy dziennikarzy. Jak wyjaśniono, zasada Łukaszenki jest taka, że "zespół prasowy, który zajmuje się relacjonowaniem działań prezydenta, w dniu sprzątania wymienia mikrofony i kamery na grabie i łopaty". Co więcej, białoruski przywódca skrytykował także polskie jabłka, które sprowadza do kraju.

W ramach Narodowego Dnia Sprzątania na Białorusi Alaksandr Łukaszenka przyjechał do w sobotę do swojej rodzinnej miejscowości. Białorusi dyktator, wraz z zaproszonymi dziennikarzami, zajął się sadzeniem jabłoni.
Łącznie w sadzie ma wyrosnąć 411 drzew owocowych - przed akcją zorganizowaną przez Łukaszenkę posadzono już 186 jabłoni.
Białoruś. Łukaszenka posadził drzewa. Zaangażował dziennikarzy
BelTA przekazała, że udział dziennikarzy w tej aktywności to zasada ustalona przez białoruskiego przywódcę. "Zespół prasowy, który zajmuje się relacjonowaniem działania przywódcy, w dniu sprzątania wymienia mikrofony i kamery na grabie i łopaty" - podkreślono. Jednak Łukaszenka nie był dostatecznie zadowolony z ich pomocy, dlatego dziennikarze wraz z nim rąbali drewno.
Alaksandr Łukaszenka wyjaśnił, że sadem zajmą się dzieci ze szkoły. - Każda szkoła powinna mieć własny ogród, w którym dzieci mogą pracować rękami - mówił. W komunikacie na stronie urzędu prezydenta podkreślono, że wcześniej w miejscu gdzie powstaje sad znajdowały się działki należące do gminy, jednak od jakiegoś czasu postawione tam domy służą jako domki letniskowe, a mieszkańcy korzystają z ogródków.
- To było pustkowie. Posadziliśmy jabłonie, żeby utrzymać tę ziemię w użytkowaniu - dodał samozwańczy prezydent Białorusi.
Łukaszenka chwalił lokalne produkty. "Czystsze niż polskie"
W dniu sprzątania uczestniczył także rolnik, który z wykształcenia jest inżynierem-ekonomistą. Alaksandr Łukaszenka zaproponował, że da mu gospodarstwo rolne, podkreślając przy tym, że ziemia w tamtym miejscu jest "bardzo dobra".
Białoruski dyktator przyznał, że nigdy nie zajmował się ogrodnictwem, jednak kiedy objął urząd prezydenta, zaczął się tym interesować. - Importujemy jabłka, szczególnie te z Polski. A jego jabłka (rolnika - red.) są lepsze niż jakiekolwiek polskie, a najważniejsze jest to, że są czystsze - mówił Łukaszenka, podkreślając jednocześnie, że rolnik zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli wprowadzi na rynek produkt słabej jakości, "zostanie pociągnięty do odpowiedzialności".
***
Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!