Przymocowany do helikoptera radar wyławia odbicia fal od metalowych części nart, kombinezonów, albo zegarków czy kluczy, które zwykle ludzie noszą przy sobie. Rejestruje również promieniowanie cieplne ciał, a nawet zmiany ciśnienia krwi. Podczas pierwszej próby w niespełna dziesięć minut znaleziono 10 ochotników, którzy pozwolili zasypać się pięciometrową warstwą śniegu. Do przeszukania był stok o powierzchni 10 ha. "Ludzki radar" jest drogi - prototyp kosztuje do 100 tys. euro. Jednak skuteczny może być tylko wtedy, gdy na czas uda się wezwać helikopter.