Na antenie telewizji ABC Pelosi wyjaśniła, że planowała poddać symboliczną rezolucję pod głosowanie w Izbie Reprezentantów, jeśli zostanie ona przyjęta przez Komisję Spraw Zagranicznych. Tymczasem komisja przegłosowała dokument w ubiegłą środę. Jednak prezydent USA George W. Bush stanowczo sprzeciwia się tej inicjatywie, aby nie wystawiać na próbę amerykańsko-tureckich stosunków. Rzecznik Białego Domu Tony Fratto wyraził w niedzielę żal z powodu nieustępliwości Pelosi w tej kwestii, pomimo obaw zgłaszanych przez ekspertów ds. obrony i polityki zagranicznej. - Wciąż silnie sprzeciwiamy się rezolucji, która może zaszkodzić stosunkom USA i Turcji, oraz amerykańskim interesom w Europie i na Bliskim Wschodzie - dodał. Pelosi tłumaczyła, iż jest zdeterminowana, aby poddać rezolucję pod głosowanie, pomimo ostrzeżeń administracji USA, że utrudni ona amerykańską misję w Iraku, ponieważ "pewne zagrożenia dla naszych wojsk wiążą się z wartościami". - Uważam, że oddajemy naszej armii przysługę, kiedy deklarujemy kim jesteśmy jako kraj i zwiększamy szacunek, jaki ludzie mają do nas, jako do narodu - kontynuowała deputowana, reprezentująca okręg w Kalifornii, będący dużym skupiskiem ormiańskiej diaspory. Większość historyków jest zgodna, że w masakrach i masowych deportacjach w Turcji w latach 1915-1917 zginęło ponad 1,5 mln Ormian. Jednak Ankara odmawia przyznania, że rzeź Ormian była ludobójstwem. Argumentuje, że działo się to w okresie wojny domowej, a ofiary szły w tysiące po obu stronach. Ponadto - zdaniem Turcji - bilans ofiar jest zawyżony. Toteż amerykańska rezolucja, mająca wyłącznie symboliczny charakter, spotkała się z natychmiastową reakcją Ankary. Turcja nie tylko wezwała do kraju na konsultacje swojego ambasadora w Waszyngtonie, ale również przestrzegła, że przyjęcie rezolucji przez cały Kongres trwale pogorszy współpracę wojskową Turcji ze Stanami Zjednoczonymi. Tymczasem Ankara jest ważnym sojusznikiem USA w NATO i w walce z terroryzmem, a przez terytorium Turcji odbywa się transport znacznej części zaopatrzenia dla amerykańskich wojsk w Iraku.