Według nich, przeprowadzony w nocy z wtorku na środę atak miał miejsce w pobliżu granicy z Libanem. Natomiast syryjskie siły zbrojne podały, iż tej samej nocy izraelskie samoloty zaatakowały wojskowy ośrodek badawczy w miejscowości Dżamraja na północny zachód od Damaszku, gdzie zginęło dwóch pracowników, a pięć osób zostało rannych. Budynek został zniszczony. Jak zaznacza agencja Associated Press, wydaje się, że w obu przypadkach chodzi o ten sam atak. Wspomniani przedstawiciele władz USA powiedzieli, że na zaatakowanych pojazdach znajdowały się również zaawansowane technicznie rosyjskie rakiety SA-17, które dałyby Hezbollahowi możliwość zestrzeliwania izraelskich odrzutowców, śmigłowców i samolotów bezzałogowych. Armia izraelska odmówiła skomentowania doniesień o ataku. W Izraelu nierzadkie są jednak obawy, że konfrontowany z coraz silniejszą społeczną rewoltą prezydent Syrii Baszar el-Asad może w ramach kontrposunięć przekazać Hezbollahowi broń chemiczną lub nowoczesne uzbrojenie konwencjonalne. Był to pierwszy atak lotniczy Izraela na terytorium Syrii od września 2007 roku, gdy jego samoloty zniszczyły pod Damaszkiem obiekt, który według ONZ-owskiej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej mógł być reaktorem jądrowym. Syria zaprzeczyła temu twierdząc, że zbombardowany wojskowy budynek miał inne przeznaczenie.