Plac Tahrir jest głównym miejscem antyprezydenckich protestów w stolicy Egiptu. Mubarak kontratakuje Egipski prezydent Hosni Mubarak nie zaniechał próby sił ze społeczeństwem, które już szósty dzień demonstruje na ulicach, domagając się jego ustąpienia: w niedzielę wieczorem na ulice Kairu powróciła policja. Policja, którą po krwawych represjach wobec demonstrujących w Kairze, Aleksandrii i Suezie zastąpiło w piątek na ulicach miast wojsko, otrzymała w niedzielę wieczorem rozkaz powrotu do służby w stolicy. Jak podały egipskie źródła oficjalne, nie będzie ona jednak zbliżała się do "epicentrum" protestów - kairskiego placu Tahrir. Mimo godziny policyjnej trwa tam wiec mieszkańców Kairu. Domagają się ustąpienia Mubaraka. 82-letni prezydent, który rządzi Egiptem już 30 lat, dokonał w niedzielę nowej demonstracji siły: punktualnie o godzinie policyjnej, to jest o 16 czasu miejscowego (15 czasu warszawskiego), tuż nad głowami zebranego na placu tłumu przeleciały z ogłuszającym rykiem silników dwa wojskowe samoloty odrzutowe. Kilkutysięczny tłum wiecujących, do których chwilę wcześniej przemawiał lider opozycji, Mohamed ElBaradei, domagając się niezwłocznego ustąpienia prezydenta, odpowiedział na tę demonstrację siły Mubaraka, wymachując transparentami. Na transparentach widnieją napisy: "Mubarak, Mubarak,nie zwlekaj, samolot na ciebie już czeka!". "Los Egiptu wydaje się zależeć od wojska, jedynej instytucji cieszącej się respektem" - pisali w niedzielę rano z Kairu specjalni wysłannicy wielkiego dziennika hiszpańskiego, "El Pais" (wydanie elektroniczne). Podczas gdy tłum kierował się w stronę centralnego placu Tahrir, nad ulicami przelatywały z rykiem silników śmigłowce wojskowe. Mohamed ElBaradei, były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, najbardziej znany polityk opozycyjny, który wrócił do kraju w czwartek, już w niedzielę rano zapowiedział swój udział w niedzielnym wiecu na placu Tahrir. Prezydent Hosni Mubarak "musi odejść dzisiaj (...), aby mogło nastąpić spokojne przekazanie władzy rządowi jedności narodowej (...) i by mogły być wprowadzone w życie wszelkie warunki dla (zorganizowania) wolnych i uczciwych wyborów" - powiedział ElBaradei w wywiadzie, którego udzielił w niedzielę telewizji CNN. Podczas gdy w Kairze krążyły pogłoski o ponownym zatrzymaniu ElBaradeia przez władze w areszcie domowym, lider opozycji pojawił się pod wieczór na placu Tahrir wśród uczestników mitingu, którzy powitali go z wielkim entuzjazmem. W swym przemówieniu transmitowanym na cały plac przez głośniki wezwał do kontynuowania walki protestów. - Tego, co rozpoczęliśmy, cofnąć nie można! - powiedział ELBaradei. - Składam wyrazy szacunku ludowi Egiptu - powiedział ElBaradei - proszę was o cierpliwość, zmiana przyjdzie w ciągu kilku następnych dni. Bractwo Muzułmańskie, największe ugrupowanie opozycyjne, utworzyło w niedzielę specjalną komisję, która ma wspólnie z siłami zbrojnymi dokonać analizy sytuacji i uzgodnić sposób doprowadzenia do dymisji prezydenta. Tymczasem Mubarak, jak się wydaje, postanowił utrzymać władzę w oparciu o wojsko. W niedzielę złożył wizytę w kwaterze głównej sił zbrojnych i spotkał się z najwyższymi dowódcami wojskowymi - poinformowały egipskie media oficjalne. Poprzedniego dnia, w sobotę, ogłoszono oficjalnie dymisję egipskiego rządu zapowiedzianą w piątek przed Mubaraka. Misję utworzenia nowego gabinetu, którego skład ma być podany do wiadomości w niedzielę. Mubarak powierzył dotychczasowemu ministrowi lotnictwa cywilnego, b. dowódcy egipskich sił powietrznych, Ahmedowi Mohammedowi Szafikowi. Stanowisko wiceprezydenta, które nigdy dotąd nie było obsadzone za rządów Mubaraka, 82-letni polityk powierzył swemu zaufanemu współpracownikowi, szefowi wywiadu Omarowi Suleimanowi. Uczestnicy niedzielnej demonstracji żądają ustąpienia Mubaraka i odwołania jego nowo mianowanego zastępcy. Również oficjalnie zdelegalizowane Bractwo Muzułmańskie odrzuciło w niedzielę nowe nominacje polityczne. Opozycja pragnie - oświadczył jeden z przywódców Bractwa, Esam el-Erian - aby ElBaradei podjął się negocjacji z rządem - podała telewizja Al-Dżazira. Jej sygnał na terenie Egiptu został zablokowany przez władze. W niedzielę rano kilka tysięcy więźniów uciekło z zakładu karnego w Wadi an-Natrurn, znajdującego się o około 100 km od Kairu. W stolicy Egiptu słychać od czasu do czasu strzały. W zamożnych dzielnicach krążą patrole cywilów uzbrojonych w kije i maczety, którzy na wezwanie Ministerstwa Obrony starają się chronić przed rabunkami swe domy, sklepy i szpitale. Znienawidzona w biedniejszych dzielnicach policja egipska, która znikła z ulic Kairu po krwawych pacyfikacjach demonstrantów, ma powrócić do patrolowania stolicy w poniedziałek rano - podały źródła rządowe. Podczas prób splądrowania Muzeum Egipskiego w Kairze, które przylega do siedziby rządowej Partii Narodowo-Demokratycznej, zniszczono dwie mumie. Wiadomość tę szeroko komentowała oficjalna telewizja egipska. Polski MSZ, w imieniu którego wypowiedział się w niedzielę jego rzecznik, Marcin Bosacki, odradza Polakom podróże do Egiptu. "Mamy tam do czynienia z pogarszającymi się warunkami (...) zwłaszcza w dwóch obszarach: wzrasta ryzyko przestępczości pospolitej (...) i pogarszają się sprawy zaopatrzenia i transportu" - uprzedza rzecznik.