- Już się uspokoiliśmy, bo nie ma ofiar, ale na początku, po wybuchu, ludzie krzyczeli i jedni drugich pocieszali - opowiada naoczny świadek czwartkowej eksplozji w metrze. - Nie widziałem dymu, ale zastanawiałem się jedynie, kiedy nastąpi koniec. Tylko o tym mogłem myśleć. Ian Blair, szef londyńskiej policji, oświadczył, iż liczba rannych wydaje się być niewielka, a ładunki mniejsze, niż te, które podłożono 7 lipca. - Nie znamy jeszcze skutków tych eksplozji i musimy wszystkie doniesienia dokładnie sprawdzić. Proszę londyńczyków, by na razie zostali tam, gdzie są i zachowywali się tak jak zwykle - powiedział. - To wygląda na poważny incydent i natychmiast w związku z tym spotkam się z ministrem spraw wewnętrznych - dodał Blair. Zobacz raport specjalny "Terroryzowany Londyn"