Jak podała brytyjska policja, czterech z rannych jest w stanie ciężkim. Mimo wcześniejszych doniesień, potwierdzają się informacje, że nikt nie zginął. Szef straży pożarnej w Hertfordshire - Roy Wilsher - powiedział po południu na konferencji prasowej, że eksplozje w składzie paliw były "największym tego rodzaju incydentem w Europie w czasach pokoju". Wypadek nie atak Do serii eksplozji doszło nad ranem około 40 kilometrów od Londynu, na terenie składu paliw Buncefield w miejscowości Leverstock Green, niedaleko Hemel Hempstead. Składy te zaopatrują w paliwo m.in. pobliskie lotnisko Luton. Pojemność składów oceniana jest na 150 tys. ton. Operatorem składu jest joint venture koncernów Total i Texaco, ale korzystają z niego także inni, m. in. BP i Shell. Na terenie składu znajduje się 26 zbiorników, a dziennie benzynę pobiera tam 400 samochodów-cystern. Policja potwierdza, że najprawdopodobniej był to wypadek. - Na tym etapie nic nie wskazuje na inne przyczyny wybuchu - powiedział policyjny rzecznik z Hertfordshire. Do eksplozji doszło prawdopodobnie kolejno w pięciu wielkich zbiornikach paliwa. Dopiero po wielu godzinach ponad 80 strażakom, pracującym na miejscu, udało się opanować pożar. Nad składami wciąż unoszą się kłęby czarnego dymu, utrudniające wcześniej akcję ratowników. Strażacy ostrzegają, że jakkolwiek opanowali sytuację, pożar może potrwać jeszcze dłuższy czas. Strażacy mówią, że być może z akcją trzeba będzie czekać, aż zgromadzone paliwo wypali sią a pożar zacznie dogasać. Na miejsce zjeżdżają jednostki z całego regionu. Gromadzone są zapasy specjalnej piany, która ma pokryć jednorazowo cały obszar pożaru. Wielki huk Ewakuowano mieszkańców pobliskich budynków, w tym m.in. hotel w Hemel Hempstead, położony w odległości trzech kilometrów od miejsca wybuchu. Zamknięto też część przebiegającej niedaleko autostrady M1. Z relacji świadków i mieszkańców rejonu wynika, że wybuchy spowodowały straty w okolicznych miejscowościach - zatrzęsły się domy, powypadały szyby z okien. Eksplozje słyszalne były w promieniu kilkudziesięciu kilometrów - nawet na przedmieściach Londynu. Położone niedaleko lotnisko Luton działa normalnie. Bez paniki Mimo zapewnień policji, że nie był to zamach, główne agencje prasowe przypominają groźby Al-Kaidy i innych ugrupowań terrorystycznych, iż celem ich nowych ataków mogą stać się składy paliw w Wielkiej Brytanii. Policja, organizacja detalicznych sprzedawców benzyny i koncerny naftowe zaapelowały do kierowców, by powstrzymali się od panicznych zakupów benzyny. W kilka godzin po eksplozjach przed stacjami benzynowymi ustawiły się długie kolejki kierowców. Zbliżający się okres Świąt zwykle zwiększa zapotrzebowanie na benzynę, ponieważ ludzie częściej używają pojazdów. Stowarzyszenie Detalicznego Handlu Benzyną, do którego należą operatorzy stacji benzynowych przyznało, że wyłączenie składu w Buncefield spowoduje zakłócenia w dostawach benzyny, ale będą one przejściowe. Z kolei według policji regionu Hertfordshire, na terenie, którego położone jest Hemel Hempstead, "na obecnym etapie nie ma żadnych sygnałów, które mogłyby świadczyć o tym, że eksplozje spowodują braki paliw". Z uspokajającymi zapewnieniami pospieszyła także rzeczniczka BP Sheila Williams, która zapewniła, iż paliwa dla rejonu Hartfordshie i południowo-wschodniej Anglii zostaną sprowadzone z innych miejsc. Policja obawia się jednak, że braki paliw mogą wystąpić, nie dlatego, że doszło do eksplozji, lecz dlatego, że kierowcy zaczną gromadzić zapasy. Buncefield jest głównym punktem zaopatrywania w paliwo lotnicze pobliskich lotnisk m. in. Heathrow i Luton, a także całego regionu południowo-wschodniej Anglii w różnego rodzaju paliwa. Także władze lotnisk pospieszyły z zapewnieniami, że ruch lotniczy będzie odbywał się normalnie, ponieważ mają wystarczające zapasy paliw. Mimo to pasażerowie mogą mieć trudności z dojazdem do Luton, skąd startują maszyny linii Easyjet, ponieważ zamknięta jest pobliska autostrada M1.