Uddin, skazany za przestępstwo związane z posiadaniem broni palnej, odbywał swoją karę w zakładzie otwartym, w którym nie ma osobnych cel, więźniowie najczęściej podejmują pracę poza murami, a nadzór strażników jest ograniczony. Zgłaszał się i... odsyłali go do domu Skazaniec 17 czerwca uciekł z więzienia. Blisko miesiąc później, 13 lipca, zgłosił się na komisariat policji w Lewisham, jednej z londyńskich gmin. Mężczyzna poinformował funkcjonariuszy, że uciekł z więzienia i chce do niego wrócić. Ci jednak przekazali mu, że nie zamierzają go aresztować, bo... nie mają nakazu. Zdziwiony mężczyzna skontaktował ze swoim adwokatem, który towarzyszył mu w kolejnych wizytach na komisariacie i nagrywał większość rozmów. Za każdym razem sytuacja kończyła się podobnie - "skazaniec" był odsyłany do domu. Pat trwał ponad miesiąc. Ostatnią, siódmą wizytę na komisariacie Uddin, złożył 13 sierpnia. Ostatecznie funkcjonariusze kazali mu zgłosić się za sześć dni. Jednak przed ponownym odwiedzeniem posterunku... to policjanci zapukali do drzwi mężczyzny z nakazem aresztowania. "Nieprawdopodobne" - To doprawdy nieprawdopodobne, że gdy pan Uddin prosił o powrót do więzienia, to mu tego odmawiano. Skazany chyba nie ma innych możliwości do przyznania się do błędu niż stawienie się na komisariacie z torbą i prośbą o aresztowanie. O wszystkim dodatkowo informował swojego adwokata - mówił Liam Walker, który reprezentował mężczyznę w sądzie. Sędzia za ucieczkę z zakładu otwartego skazał Uddina na cztery miesiące więzienia. Jednocześnie polecił policji przeprowadzenie kontroli na komisariacie. - Po zapoznaniu się z relacją przedstawioną w sądzie przeprowadzamy kontrolę, która ustali stan faktyczny - przekazał rzecznik policji metropolitarnej. Dodał, że z danych wprowadzonych do systemu policyjnego wynika, że Uddin regularnie zgłaszał się na komendę w okresie od 13 lipca do 13 sierpnia.