- Takie groźby mogą tylko pogorszyć sprawę - podkreślił Miliband i dodał, że "nie leży ani w interesie W. Brytanii, ani Rosji, żeby dobrze prosperujące kontakty kulturalne, oświatowe i naukowe czynić w taki sposób zakładnikiem niezwiązanych z nimi kwestii". W poniedziałek władze rosyjskie uznały, że wznowienie działalności przez oddziały British Council w Petersburgu i Jekaterynburgu to prowokacja zmierzająca do spotęgowania napięcia w stosunkach rosyjsko-brytyjskich. 12 grudnia 2007 roku strona rosyjska poinformowała, że od 1 stycznia 2008 roku zamyka filie British Council w Petersburgu i Jekaterynburgu; jako powód podano ich "niejasny status prawny". Mimo zakazu w poniedziałek, po świąteczno-noworocznej przerwie, obie placówki ponownie otwarły podwoje. Rosyjskie MSZ wyraziło zdumienie z tego powodu i zakomunikowało, że w tej sytuacji nie będzie wydawać wiz wjazdowych nowym pracownikom konsulatów generalnych Wielkiej Brytanii w Petersburgu i Jekaterynburgu, delegowanym do obsługi ośrodków British Council w tych miastach. Przekazało też, że nie przedłuży akredytacji pracownikom obu placówek konsularnych zajmującym się British Council. Strona rosyjska zapowiada też, że w najbliższym czasie wszczęte zostaną procedury, zmierzające do wyegzekwowania zaległych podatków od ośrodka British Council w Petersburgu. MSZ Rosji ostrzegło ponadto, że jeśli oddziały tej instytucji w Petersburgu i Jekaterynburgu nie zaniechają działalności, podjęte zostaną dodatkowe kroki, w tym wobec ośrodka British Council w Moskwie.