PAP przeprowadziła wśród Londyńczyków sondę uliczną na temat strajku. - Pracuję na lotnisku Heathrow, myślę, że się dołączymy - deklaruje mieszkająca w Londynie Polka. Wyraża jednak wątpliwość w to, czy akcja strajkowa dojdzie do skutku. - Nie wiem czy to wypali, bo dużo osób przyjechało tu pracować i boi się narazić, żeby pracodawca nie wyrzucił ich z pracy - zauważa. - To bardzo dobry pomysł, pracowałam w hotelu i wiem, że Polki są bardzo źle traktowane przez wszystkich. Bardzo dobra akcja nagłaśniająca to, że imigranci nie są traktowani na równi z obywatelami Anglii - dodaje inna. Nie czują się dyskryminowani Są też Polacy, którzy jako imigranci nie czują się dyskryminowani. - Nie czuję się dyskryminowany, robię swoje. Może ktoś się czuje dyskryminowany, mnie to zbytnio nie interesuje - mówi jeden z rozmówców. - Polacy, którzy wezmą udział w strajku nie będą mieli z tego żadnej korzyści, więc nie widzę sensu, żeby to robić - podkreśla pytana o strajk Brytyjka. - Jeśli tak czujecie, jeśli to ma być przeciwko dyskryminacji, to czemu nie? - odpowiada z kolei pytaniem na pytanie inny z mieszkańców Wysp. "Nie doceniają nas" "Pokażmy Brytyjczykom, jak bardzo mylą się w swoich oskarżeniach względem imigrantów i jak bardzo nie doceniają naszego wkładu w rozwój brytyjskiej gospodarki! 20 sierpnia - zamiast do pracy - przyjdźmy wszyscy przed Parlament!" - zachęcają autorzy strony zatytułowanej "Strajk imigrantów w UK" na jednym z portali społecznościowych. Pomysł strajku rzuciła czytelniczka "Polish Express". "Kiedyś w Ameryce, w latach 80. też tak psioczyli na imigrantów i jednego pięknego dnia nikt z imigrantów nie poszedł do pracy. Rezultat? Stanęło wszystko: metro, komunikacja, coffee shops. I przestali psioczyć! Pora na nas!" - napisała.