Związek zawodowy łącznościowców (Communication Workers Union - CWU) ostrzega, że dostarczanie listów może nie wrócić do normy do końca przyszłego tygodnia. Strajk odbije się najdotkliwiej na brytyjskiej stolicy, gdzie strajkuje 10 tys. pracowników poczty. To kolejny duży strajk listonoszy w Londynie w ostatnich tygodniach. Jego skutkiem mogą być największe od lat zakłócenia w funkcjonowaniu stołecznej poczty. Poczta brytyjska (Royal Mail) uważa, że poza Londynem protest nie będzie odczuwalny. Lider CWU Dave Ward oskarżył Royal Mail o to, że pojmuje modernizację jako redukcję liczby stanowisk pracy i zamrożenie płac, co odbija się negatywnie na jakości usług. Ostatnie cięcia nazwał "arbitralnymi i nielogicznymi". Związki zawodowe twierdzą, że złożyły pracodawcy ofertę trzymiesięcznego moratorium strajkowego, ale zdaniem Rogal Mail jest to wsparta groźbą strajku próba zablokowania rozmów o modernizacji usług. Protest pocztowców skrytykował minister ds. biznesu, przedsiębiorstw i reformy regulacyjnej lord Peter Mandelson. - Strajki zirytują klientów Royal Mail, a więc ludzi i firmy, którzy pocztę utrzymują. (...) Potrzeba modernizacji poczty jest oczywista i związki zawodowe powinny włączyć się w ten proces, zamiast go blokować - uważa minister. Rząd do niedawna forsował niepopularną ideę prywatyzacji poczty, ale wycofał się z niej na początku miesiąca. Nie wiadomo, czy zrezygnował na dobre, czy też ustąpił taktycznie, ponieważ nie chce, by ta kwestia pojawiła się w kampanii wyborczej oczekiwanej za kilka miesięcy.