Matka chłopca, jej partner, dwójka ich dzieci, a także para przyjaciół jechali niewielkim elektrycznym audi przez Londyn. Nie było miejsc dla dzieci, wobec czego maluchy siedziały z tyłu, w miejscach na nogi. W trakcie podróży 3-letni Alfie uderzał w siedzenie, prosząc, by 25-letni Stephen Waterson, partner matki, przesunął się do przodu. Mężczyzna zirytowany zachowaniem chłopca miał dwukrotnie przesunąć swój fotel do tyłu, by go uciszyć. W pewnym momencie przyjaciel pary powiedział, że Alfie płacze i "brzmi, jakby się dusił". Matka chłopca stwierdziła jednak, że wszystko jest w porządku. - Wkrótce będziemy w domu, zamknij się - mówiła do dziecka. Chłopiec z czasem przestał łkać i wszyscy myśleli, że zasnął. Po przyjeździe na miejsce rodzina próbowała obudzić Alfiego. Dziecko było blade i się nie ruszało. - Co zrobiłeś? - pytała swojego partnera matka chłopca. Wezwanym na miejsce służbom nie udało się przywrócić akcji serca. Chłopiec zmarł.Funkcjonariusze dotarli do zapisu z kamer monitoringu. Kierowca samochodu i jego partnerka, z którymi podróżowali matka chłopca, jej partner oraz Alfie, złożyli zeznania obciążające parę. Koleżanka pary powiedziała, że przyszywany ojciec dziecka próbował zmusić ją do składania fałszywych zeznań. - Mówił, że wsadzi mnie do bagażnika i się mnie pozbędzie. Że mnie zabije - opowiadała. 23-letnia Hoare i 25-letni Waterson są oskarżeni o spowodowanie śmierci chłopca. Przed sądem mężczyzna zeznał, że "musiał rozprostować nogi". Do tragedii doszło w lutym ubiegłego roku. Wyrok ma zapaść w ciągu najbliższych tygodni. Para nie przyznaje się do zarzucanych czynów. Adam Zygiel