- Przebadana pierwsza próbka dała wynik negatywny. Pewne badanie to są zawsze dwie próbki, myślę, że ta druga też jeszcze dzisiaj będzie przebadana - powiedział rzecznik GIS. Nie ocenił negatywnie działań łódzkich służb sanitarnych i medycznych, bo - jak dodał - ostrożność jest jak najbardziej wskazana. Podkreślił jednocześnie, że podstawą stwierdzenia, iż ktoś jest narażony, czy uznanie kogoś za osobę podejrzaną o zakażenie wirusem ebola, jest pobyt w Afryce w ciągu ostatnich 21 dni. - Miałem informacje, że ten mężczyzna w ostatnich latach nie opuszczał strefy Schengen - zaznaczył Bondar. Podkreślił, że mężczyzna wrócił z Berlina, a nie z Liberii, Ghany czy Sierra Leone. Według niego, jeśli ten mężczyzna nie opuszczał strefy Schengen, to automatycznie wyklucza to ebolę. - To jest kluczowa sprawa. Jeśli ktoś w ciągu 21 dni nie był w tych trzech krajach, to eboli mieć nie może, chyba, że byłby objęty jakimś niemieckim dochodzeniem epidemiologicznym, ale też nie było informacji, że niemiecka policja szuka jakiegoś obywatela Polski - zaznaczył rzecznik GIS. Dodał, że nie ma czegoś takiego jak objawy charakterystyczne dla eboli, przynajmniej we wczesnej fazie choroby. - Jeśli ktoś ma gorączkę, objawy biegunkowe, może oznaczać to 100 różnych chorób. Dlatego kluczowe jest nie to, jakie kto ma objawy, tylko to, czy wrócił z Afryki Zachodniej. No chyba, że miał kontakt z osobą, która jest uznana za podejrzaną, ale to jest zupełnie inna sytuacja - dodał rzecznik GIS. Do Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. Biegańskiego w Łodzi trafił w poniedziałek pacjent z okolic Sieradza, który zgłaszał objawy sugerujące podejrzenie zakażenia wirusem ebola. To jedyna w regionie placówka przystosowana do leczenia pacjentów z najcięższymi chorobami zakaźnymi w warunkach izolacji. Rzecznik łódzkiego Sanepidu Zbigniew Solarz mówił w poniedziałek, że pogotowie otrzymało sygnał od samego pacjenta, a wskazane przez niego objawy nakazały podjęcie środków ostrożności. - Pacjent z rejonu Sieradza zadzwonił bezpośrednio na pogotowie i opisał takie objawy, które wskazują, że mogą to być symptomy choroby zakaźnej, również takiej, wobec której zastosowano procedury, czyli eboli. Został dowieziony w transporcie specjalistycznym bezpośrednio z domu do szpitala w Łodzi - mówił Solarz. Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na gorączkę krwotoczną, której epidemia trwa od kilku miesięcy, zmarło na całym świecie prawie 3,5 tys. osób, w tym 678 w Sierra Leone. 7,5 tys. zostało zainfekowanych. Przeniesienie wirusa ebola następuje przez bezpośredni kontakt z krwią, wydzielinami i wydalinami osoby zakażonej. W odróżnieniu do wirusa odry, ospy wietrznej lub grypy wirus ebola nie szerzy się drogą powietrzną. Transmisja wirusa ebola możliwa jest również od osoby zmarłej z powodu zakażenia oraz od zakażonych/padłych zwierząt np. małpy czy nietoperzy. Maksymalny okres wylęgania choroby to do 21 dni od chwili kontaktu ze źródłem zakażenia.