Chociaż plebiscyt miał charakter jedynie konsultacyjny, obserwatorzy i politycy są zdania, że nie będzie można zignorować opinii publicznej. Według wstępnych wyników referendum jest ważne, gdyż frekwencja przekroczyła 50 proc. uprawnionych do głosowania. Doradczyni prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, Daiva Ulbinaite, oświadczyła w poniedziałek, że "nowy rząd i Sejm powinni uwzględnić opinię części społeczeństwa i podjąć najbardziej korzystną dla kraju decyzję". Grybauskaite niejednokrotnie wyrażała poparcie dla budowy siłowni mającej zastąpić zamkniętą elektrownię w Ignalinie. Algirdas Butkeviczius, szef Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, która zajmuje drugie miejsce w wyborach z poparciem 18,56 proc. głosujących, powiedział w poniedziałek, że jego ugrupowanie nie będzie podejmowało pochopnych decyzji w sprawie siłowni. W ocenie doradcy prezesa banku SEB Gintarasa Nausedy na decyzję nowych władz Litwy oczekuje inwestor strategiczny projektu, japoński koncern Hitachi. - Hitachi jest poważnym koncernem, nie będzie się miotał, zaczeka na decyzję litewskich polityków - powiedział Nauseda. Jego zdaniem, znacznie ważniejsze jest teraz, jak wynik referendum przyjmą Łotwa i Estonia, partnerzy regionalni projektu. Nauseda ocenia, że jeżeli partnerzy zrezygnują z udziału w budowie elektrowni, Litwa finansowo nie udźwignie takiego ciężaru. Szacuje się, że koszt budowy siłowni wyniesie od 4,6 mld euro do 5,2 mld euro. Jej eksploatacja ma się rozpocząć w latach 2020-2022. Nowa elektrownia atomowa ma powstać na północy kraju w miejscowości Wisaginia (Visaginas).